Beyonce i Jay-Z osiągnęli status największej "power couple" na świecie. Stworzyli imperium, któremu żadna inna hollywodzka para nie jest w stanie zagrozić. Przedsiębiorcze małżeństwo wie jak zarabiać gigantyczne pieniądze na skandalach chyba nawet lepiej niż rodzina Kardashianów. Potrafią to robić jednak w bardziej subtelny sposób.
Plotki o zdradzie rapera krążyły w branży od dawna, jednak przybrały na sile, gdy na swojej ostatniej płycie Beyonce zasugerowała, że raper miał zdradzać ją z tajemniczą "Becky". Plotki głosiły, że pod tym pseudonimem kryła się Rita Ora.
Jay-Z rozwiał wszelkie wątpliwości w najnowszym wywiadzie przeprowadzonym przez Deana Baqueta dla _**New York Timesa**_.
Muzyk przyznał, że zdradzał żonę, której osiem lat temu ślubował wierność. Miało to być spowodowane "bliznami z przeszłości", które oddaliły go od żony i popchnęły w ramiona innej (a może i innych).
Musisz przetrwać - wyznał - i resztkami sił próbujesz przetrwać, odpychasz bliskie ci osoby. W moim wypadku była to kobieta, którą kocham. Byłem wyprany z emocji. Tak właśnie rodzi się niewierność.
Gwiazdor ujawnił tożsamości kochanki, zaśpiewał jednak o niej i o tym jak dopuścił się zdrady Knowles na ostatnim albumie 4:44.
Potraktowaliśmy naszą sztukę jako terapię. Zaczęliśmy śpiewać wspólnie o tym, co nas boli i w ten sposób zawalczyliśmy o nasz związek.
**Wykład o moralności w "Pierwszej randce": "Jak facet pocałuje inną dziewczynę to zdrada?"
**