Ostatnie dwa miesiące obfitują w afery i skandale związane z nadużywaniem władzy i wykorzystywaniem wpływów mężczyzn na wysokich stanowiskach. Na fali oskarżeń o molestowanie i gwałty pod adresem Harveya Weinsteina, na światło dzienne wypłynęły historie milionów innych kobiet, które doświadczyły tego typu przemocy. Za sprawą akcji #metoo sprawa odbiła się w Polsce szerokim echem. Ostatnio szczególnie głośno jest o nadużyciach, których dopuścili się lewicowi dziennikarze na co dzień działający na rzecz... praw kobiet!
Dziennikarki, które napisały tekst opublikowany na łamach Codziennika Feministycznego wymieniły szereg nadużyć, z którymi mierzyły się każdego dnia w kontaktach z oskarżonymi - Michałem Wybieralskim z Gazety Wyborczej i Jakubem Dymkiem z Krytyki Politycznej. W swoim artykule Sara Czyż, Dominika Dymińska, Patrycja Wieczorkiewicz i Agnieszka Ziółkowska stwierdziły, że przemoc fizyczna i nadużycia na tle seksualnym zdarzają się głównie "po prawej stronie", ale tam "nie wywołuje oburzenia". Podały kilka przykładów niezbyt eleganckich wypowiedzi prawicowych publicystów, które osoby śledzące Twittera od razu skojarzyły z Rafałem Ziemkiewiczem. Dziennikarz poczuł się dotknięty i opublikował wpis, w którym poinformował, że prostytutki traktuje lepiej niż lewicowi dziennikarze koleżanki z pracy, tym samym przyznając się do korzystania z usług pań oferujących seks za pieniądze.
W rozmowie z serwisem Wiadomości WP Ziemkiewicz postanowił wytłumaczyć skąd wzięła się jego wypowiedź:
Chciałem brutalnie tym paniom powiedzieć, żeby sobie gęby mną nie wycierały, ponieważ ja - tu muszę użyć tego słowa - kur*y traktuję dużo lepiej niż ich koledzy feminiści zwykli traktować swoje kobiety. Zaręczam, że większość ludzi z mojej sfery jest niezdolna do zachowań, które są opisane w artykule o molestowaniu na lewicy - powiedział.
Ziemkiewicz zapytany o korzystanie z usług prostytutek i reakcję swojej żony odpowiada spokojnie:
Gdybym bał się ostracyzmu, to od dawna zajmowałbym się czymś innym. Jeżeli mnie ktoś nie lubi, to jego strata, a nie moja. Ja muszę być lubiany tylko przez moją żonę i moje dzieci. Nie chciałbym, żeby moje córki o moim życiorysie, także o tym, z czego dumny nie jestem, dowiadywały się z cudzych relacji. Nie uważam, że na tym polega pedagogika, żeby udawać świętego, tylko żeby szczerze powiedzieć dzieciom, że tata swoje poglądy ma dlatego, że zetknął się z brzydszymi stronami życia i wie, dlaczego one są brzydkie i co jest w nich złego. Moja żona zna mnie lepiej niż inni, wie o mnie wszystko. Byliśmy taką parą, jak z piosenki Osieckiej i Pietrzaka: kobieta z przeszłością, mężczyzna po przejściach, i nie mam najmniejszej wątpliwości, że jestem przez żonę akceptowany, a wszyscy inni mogą mnie nie tolerować. To mnie już nie interesuje
_
_
**#dziejesienazywo: Rafał Ziemkiewicz: przekroczono Rubikoń śmieszności. Takiego stężenia absurdu jeszcze nie było
**