- sezon Kuchennych Rewolucji wieńczy "Esencja i smak" czyli restauracja Patryka i Żanety z Pszowa. Młode małżeństwo postanowiło spróbować swoich sił w gastronomii i choć Patryk ma predyspozycje do prowadzenia lokalu z jedzeniem po ukończeniu z wyróżnieniem szkoły gastronomicznej, wszystkie obowiązki związane z restauracją powierzył żonie, a sam zajął się współpracą z siecią supermarketów. Praca pochłaniała go tak bardzo, że zupełnie nie miał czasu dla rodziny i jak sam przyznaje praca "zabrała ojca dzieciom na trzy lata".
Niestety, właściciel sieci sklepów spożywczych zdecydował się rozwiązać umowę z Patrykiem. Odcięty od dochodów został z ogromnymi długami, które wpędziły go w depresję.
Zacząłem wysprzedawać wszystko czego się dorobiłem. Na początku kwietnia przyszedł kryzys, odbijało się to w domu krzykami, wrzaskami albo zamykaniem się w sobie. Ilość telefonów, problemów, windykatorów, niemożliwość pogodzenia się z tym wszystkim. Pewnego dnia po kłótni przewróciłem stół, wywaliłem krzesła i wziąłem smycz psa i powiedziałem, że się powieszę.
Żona postanowiła dostarczyć mu nowych bodźców i zaangażowała go w prowadzenie restauracji. Ponownie został szefem kuchni.
Wtedy powiedziałam, że musi się czymś zająć, bo za dużo się przejmuje tym wszystkim - mówi.
Sytuacja finansowa jest coraz trudniejsza, a żona Patryka jest w szóstym miesiącu ciąży.
Zdarzało się, że nie było dzieciom na chleb, nie mówię o mleku czy rachunkach za prąd - mówi smutno właściciel restauracji.
Niestety, do restauracji nie przychodzą goście choć kiedyś ustawiali się w kolejce przed restauracją. Nie wiadomo co się stało, że nagle knajpa straciła zainteresowanie gości. Właściciele postanowili zaprosić Magdę Gessler, by podpowiedziała im co powinni zmienić.
"Niekwestionowany autorytet kulinarny" przyjęła zaproszenie i dziarskim krokiem wkroczyła do restauracji. To, co zobaczyła bardzo ją zdziwiło.
Rzym połączony ze sztuką ludową w postaci kokard z firanek, a płytki prosto z kibla. Całość mamy taką, że jak się patrzy to chce się rzygać - powiedziała Magda i poprosiła o pomoc w wyborze dań Żanetę.
Żona właściciela podpowiedziała Magdzie, by skusiła się na danie dnia, którym jest "spaghetti Calbonale". Gessler od razu poprawiła młodą kelnerkę: Mówi się Carbonara i ja się jednak nie odważę. Spróbuję zupę ogonową, roladę wieprzową, de volaille'a, placek ziemniaczany... - w słowo weszła jej Żaneta oferując pyszne "pierogi włoskie ze szpinakiem". Zapytana o to, co te pierogi mają wspólnego z Włochami, odpowiedziała że "tak sobie je nazwali z mężem".
A to tylko we Włoszech jedzą szpinak? - zapytała retorycznie Magda.
Na pierwszy ogień standardowo poszła zupa, na którą nie trzeba było zbyt długo czekać. Żaneta przyznaje, że ona by się nie odważyła zjeść specjału serwowanego przez męża. Magda Gessler również była powściągliwa w ocenie. Chwilę później podano pierogi włoskie.
Mrożone pierogi. Smakują jak bełt, szpinak jest poklejony jakimiś serami. Śmierdzi rzygami. Kompletnie do wyrzucenia - powiedziała ostro i zabrała się za placek ziemniaczany. Ani soli, ani pieprzu, ani cebuli, spalone, za dużo mąki, jest jak dykta - powiedziała załamana.
Najważniejszy test kucharza czyli rolada, kluski i modra kapusta. Ta kapusta jakaś taka trupia, sina. Nie nauczył się od mamy. Rolada w mące. Ooo, ale śmierdzi. Farsz jest tragiczny.
W kuchni humory dopisywały: Najlepsze co wyszło to kluski i herbata - śmiechom nie było końca.
Niestety, żadne danie nie udało się za pierwszym razem. Kotlet de volaille musiał być przyrządzony ponownie. Patryk nawet podczas drugiej próby nie był pewny na 100 procent, czy kotlet nie jest w środku surowy i postanowił go... rozciąć.
Dlaczego ten de volaille jest przecięty? To fatalnie. Dlaczego wy przecinacie coś co ma wybuchnąć masłem. Szef kuchni jest niedouczony - powiedziała Magda, której z całego zdania smakowały jedynie buraczki.
Ciężko było usłyszeć komentarze dotyczące dań, ponieważ zagłuszały je dzikie odgłosy wydobywające się z kuchni i zaplecza co wyraźnie poirytowało Gessler, która wstała od stołu, zabrała swój talerz i rzuciła nim pomiędzy świetnie bawiących się kucharzy. Miny natychmiast zrzedły.
Poleciały talerze i się śmiech skończył. Beznadziejnie, bo to była ostateczna rzecz, której się spodziewałem, że taka będzie - powiedział właściciel.
Kuchnia niejadalna, ja się przejmuję, właścicielka płacze, kuchnia się bawi. Sytuacja jest nieznośna - tłumaczyła Gessler po wyjściu z restauracji.
Drugi dzień, druga szansa i nowe nadzieje chociaż nastawienie Magdy od progu zwiastuje katastrofę. Właściciel wraz z małżonką został zaproszony do stolika Gessler.
Panu wczoraj było wesoło strasznie rozumiem? - pytała.
Mam donośny głos - tłumaczył Patryk.
Rozumiem, że pana bardzo bawią uwagi o pana kiepskim jedzeniu. Mnie to po prostu przeraża. Dla mnie to powód do nie wchodzenia tutaj z powrotem. Zastanówcie się, bo ja mam ochotę przerwać te rewolucje - zaproponowała Gessler.
Właściciel przeprosił za swoje zachowanie i obiecał, że dosadnie przekaże informacje od pani Magdy swojemu personelowi. Koniec końców kucharki pod ścianą postawiła Żaneta: To jest nasze życie, nasz wysiłek i nasze pieniądze. Kto nie chce pracować może iść do domu - wycedziła przez łzy.
Nadszedł czas na inspekcję w kuchni. Niestety, w kuchni było brudno, a ściany wymagają przemalowania, by można było pracować nad kolacją.
Trzeciego dnia nadszedł czas na zmiany: Wszystko będzie nawiązywało do historii Pszowa. Będzie grafika, która będzie pokazywała kopalnię. Kolory: granat, czerwień i złoty. Nazwa to Szynk w Pszowie. Kuchnia będzie śląska. Na jutrzejszą kolację zostanie podany pieczony boczek, burak w occie i zupa na rosole z ogonów wołowych z grzybami i bitki wołowe z sosem grzybowym i kluskami śląskimi
Niestety, przygotowanie do kolacji nie przebiegały pomyślnie. Kucharz próbował oszukać na jakości produktów i zainwestował w półśrodki oferując na przykład: mrożone grzyby jesienią czy farbowany, wędzony boczek. Całą winę zrzucił na Magdę Gessler mówiąc, że wciąż jest prowokowany. Restauratorka zagroziła, że jeśli nie zmieni nastawienia opuści lokal i przerwie rewolucje.
Oszukany boczek, oszukane bitki. Dlaczego ludzi narażasz na byle co? - mówiła wściekła Gessler.
Jestem oszust, złodziej. Jestem prowokowany. Zaraz stąd wyjdę - mówił właściciel.
Cudem udało się jednak dotrwać do końca rewolucji. Magda po miesiącu postanowiła odwiedzić Szynk w Pszowie by skontrolować efekty swojej pracy. Okazało się, że rewolucja jest bardzo udana! Czekacie na kolejny sezon?
**Magda Gessler: być może otworzę butik z własną modą
**