Katarzyna Lubnauer od soboty jest przewodniczącą partii Nowoczesna, która przed jej wyborem na stanowisko usunęła z nazwy personalia założyciela, Ryszarda Petru.
Lubnauer wygrała z dotychczasowym szefem dziewięcioma głosami, co było do przewidzenia. Jej wybór na stanowisko szefowej partii jest kolejną próbą odrobienia strat wizerunkowych po styczniowej kompromitacji, gdy Ryszard, zamiast okupować salę sejmową z resztą opozycji, wspieraną przez marznących przed Sejmem obywateli, czmyhnął z Joanną Schmidt do Portugalii. Mieli pecha, bo jeden z pasażerów samolotu sfotografował ich, czule wpatrzonych w siebie. Stało się jasne, że łącząca ich relacja znacznie wykracza poza zależności służbowe.
Sprawa była o tyle niezręczna, że Petru, jako przewodniczący Nowoczesnej jest formalnie szefem Joanny, pełniącej stanowisko wiceprzewodniczącej. Posłowie partii szybko zorientowali się, że straty wizerunkowe będą bardzo trudne do odrobienia, zwłaszcza - że po ujawnieniu romansu Ryszarda i Joanny słupki poparcia od razu zaczęły spadać.
Nowa szefowa partii, z wykształcenia doktor nauk matematycznych, cieszy się poparciem wpływowych posłów: Kamili Gasiuk-Pihowicz i Pawła Pudłowskiego, którzy początkowo zgłosili własne kandydatury, lecz szybko je wycofali, apelując do swoich zwolenników o poparcie dla Katarzyny.
Jednak dziennikarzy Dziennika Gazety Prawnej najbardziej interesowało, co nowa przewodnicząca partii najbardziej lubi gotować.
Lubnauer nie tylko nerwy nie puściły, ale nawet grzecznie opowiedziała o swoich przygodach z dietą. Ciekawe, swoją drogą, jak na takie pytanie zareagowaliby szefowie innych partii, na przykład Jarosław Kaczyński...
Nie jestem łasuchem. Dla mnie ulubiony dżem to tatar, a słodycze to śledzie - ujawniła szefowa Nowoczesnej. Nie jestem też na diecie, choć powinnam. Co jakiś czas dopada mnie myśl, że muszę coś zrobić, żeby mieć inną sylwetkę, ale ostatecznie i tak tego nie robię, bo nie mam czasu.
Ujawniła także, że razem z Kamilą Gasiuk-Pihowicz odchudzały się dietą pudełkową, ale ta Kamili była smaczniejsza. U Katarzyny zaś nie przyniosła spodziewanych efektów, zapewne przez nawał pracy i niemożność zaplanowania regularnych pór posiłków.
Próbowałam zamawiać w jednej z firm pudełka, ale kończyło się na tym, że zostawałam na koniec dnia z pięcioma nietkniętymi pudełkami - narzeka w wywiadzie. Przez trzy dni potrafiłam z piętnastu pudełek zjeść siedem, kompletnie nieopłacalne. Więc dieta pudełkowa okazała się nie dla mnie, ale jeszcze nie wiem, jaka jest dla mnie.
Jak sądzicie, czy szefowie innych partii, mężczyźni, też muszą odpowiadać na takie pytania?
_
_