Kiedy prawie miesiąc temu wybuchła afera z udziałem Majdana i Świerczewskiego w Mielnie, mało kto domyślał się, jaka patologia wyjdzie przy okazji na jaw. Szybko okazało się, że incydent w nadmorskim pensjonacie, tajemnicze kłopoty Dody ze zdrowiem oraz afterpaty w poznańskim Sheratonie po imprezie Porsche mają ze sobą wiele wspólnego.
Dzięki naszym czytelnikom okazało się, że Majdan uderzył Dodę po awanturze w hotelowym holu. Następnego dnia Doda nie mogła "o własnych siłach stanąć na scenie" na koncercie w Odolanach, okłamała swoich fanów, wylądowała w szpitalu na płukaniu żołądka, a w niedzielę Majdan i Świerczewski pobili policjantów w Mielnie.
Bosko. Większą patologię w domu ma już chyba tylko serialowa "Kiepska", której konkubent wyznał bez żenady Faktowi: Marzenka wyprowadziła się z mieszkania, które wynajmujemy, bo ją pobiłem.
Jednak pamiętnej nocy w Poznaniu, od której chyba wszystko się zaczęło, działo się coś jeszcze. Nasz informator donosi, że w pokoju Dody i Majdana doszło do takich ekscesów, że musiała interweniować ochrona:
Wrócili tak jak pisaliście, około 3:15. Od samego początku byli w bardzo złych nastrojach. Radek był już mocno pijany, wchodził do hotelu z piwem w ręce. Godzinę później do ich pokoju została wezwana ochrona, bo zachowywali się bardzo głośno. Doszło miedzy nimi do kłótni. Majdan został wyrzucony z pokoju.
Gdy już zszedł na lobby zaczął do kogoś dzwonić, był zdenerwowany. Później wstał, zapłacił za parking i w pośpiechu odjechał swoją czerwoną corvettą w siną dal. Niestety chyba zapomniał, w jakim był stanie...
Przypomnijmy - Radek stracił już raz prawko, za punkty, które dostał za jazdę powyżej 180 km/h. Miejmy nadzieję, że nie łączy tak szybkiej jazdy z jazdą po pijaku i w silnym wzburzeniu. To mogłoby się skończyć gorzej niż pobiciem ludzi.