Przez aferę w Mielnie Radosław Majdan został zdegradowany do roli trzeciego bramkarza w Polonii Warszawa. Trener Czarnych Koszul bardzo niechętnie zgodził się na jego powrót do zespołu i może okazać się, że nie wypuści go na boisko w trakcie rozgrywek ekstraklasy. Balowanie w towarzystwie Piotra Świerczewskiego i szarpanina z policją najprawdopodobniej zakończy jego karierę.
Radek jest tak załamany, że żali się w Fakcie. Mówi, że przez bójkę w Mielnie "stracił wszystko". Sądzimy, że dużo więcej stracił przez bójkę w Sheratonie...
Jak się z tym czuję? Źle, bardzo źle - żali się Radek. Twierdzi też, że spadł na pozycję trzeciego bramkarza właśnie przez bijatykę. Skąd ta pewność, może po prostu jest słaby?
Zdziwiłem się, gdy trener zdecydował, że Michał zajmie miejsce na ławce w tamtym meczu. To nie była wspólna decyzja. Czułem się przygotowany do gry. Ale trudno, nie miałem specjalnego wyboru i musiałem się z tym pogodzić.
Dalej zapewnia, że mógł przejść do innej drużyny, ale teraz jest już za późno:
Miałem propozycję przejścia do jednego z klubów ekstraklasy, jeszcze przed fuzją Polonii z Groclinem, ale poproszono mnie, bym został. Teraz nie myślę o odejściu, chociaż obecna sytuacja nie jest dla mnie komfortowa. Mam jednak dług wdzięczności wobec Polonii, bo gdyby mnie wyrzucono z tego klubu, pewnie nie znalazłbym już nigdzie pracy.
Majdan żali się też, że awantura kosztowała go dużo więcej niż miejsce w składzie: Musiałem zapłacić 50 tysięcy złotych kaucji, a także straciłem kontrakt z jedną ze stacji telewizyjnych.
I co, mamy mu współczuć? Jaki jest cel tych gorzkich żali w brukowcu?