Prawo i Sprawiedliwość dwa lata temu wygrało wybory, przekonując Polaków, że ukróci złodziejstwo i kumoterstwo, na które pozwalał poprzedni rząd Platformy Obywatelskiej i PSL.
Wyszło tak sobie. Szybko okazało się, że PiS potrafi być równie rozrzutny, jeśli chodzi o finansowe dopieszczania swoich lojalnych zwolenników. Największym beneficjentem "dobrej zmiany" jest niewątpliwie biznesmen z Torunia, Tadeusz Rydzyk, przedstawiający się jako zakonnik i nazywany dla niepoznaki "ojcem".
Przez minione dwa lata otrzymał od rządu dofinansowanie w wysokości 20 milionów złotych na swoją prywatną szkołę, 26 milionów na odwierty geotermalne, 200 tysięcy złotych na "wzmocnienie wizerunku Polski za granicą", 140 tysięcy na "promocję czytelnictwa" oraz wybudowaną z pieniędzy podatników drogę za ponad półtora miliona złotych, prowadzącą do Wyższej Szkoły Komunikacji Społecznej i Medialnej oraz nowego kościoła Najświętszej Maryi Panny Gwiazdy Nowej Ewangelii i św. Jana Pawła II. Kolejne 800 tysięcy złotych otrzymał od Ministerstwa Spraw Zagranicznych na "promowanie polskiej dyplomacji i przywracanie pamięci o polskiej pomocy Żydom w czasie II wojny światowej", 800 tysięcy złotych od Ministerstwa Sprawiedliwości, a i tak wszystkiego nie wymieniliśmy, bo za długo by się zeszło.
Nieźle wiedzie się też jego najbliższym znajomym. Minister środowiska Jan Szyszko nie tylko pozałatwiał państwowe posady bliższym i dalszym krewnym, to jeszcze umówił się z Rydzykiem, że wspólnie wyciągną 300 tysięcy z kieszeni podatników na wykłady w należącej do Szyszki stodole.
Reszta ministrów też nie ma obiekcji przed pobieraniem pieniędzy w budżetu, w którym, jak przy innych okazjach tłumaczą, nie da się znaleźć pieniędzy na ochronę zdrowia czy podwyżki dla nauczycieli. Na szczęście znalazły się przynajmniej na premie dla urzędników państwowych.
Jak donosi Super Express, tylko w tym roku ministrowie wypłacili sobie i podwładnym... 200 milionów złotych.
Najbardziej hojny dla swoich ludzi był Mateusz Morawiecki - informuje tabloid. W Ministerstwie Finansów rozdano urzędnikom w sumie 71 mln zł! Nieco mniej szczodry był Witold Waszczykowski. W swym MSZ rozdał od listopada 2015 do początku grudnia 2017 r. niemal 60 mln zł.
Za co przyznawano te pieniądze?
Za szczególne osiągnięcia w pracy zawodowej - twierdzi biuro prasowe.
Resort Edukacji konieczność wpłacania premii uzasadnia ciężką pracą nad reformą oświaty, która już przez większość specjalistów oraz rodziców została uznana za wybitnie nieudaną. No ale zachwyceni sobą urzędnicy wypłacili sobie 2,4 miliona premii.
Niestety, nie wszystkie ministerstwa chcą się dzielić z podatnikami informacjami, na co przeznaczyli ich pieniądze. Co gorsza, z ustaleń Super Expressu wynika, że MON pieniądze wprawdzie wypłacił, ale nie wie, komu i dlaczego. Czyli jak zwykle.
Ministerstwo Kultury potrzebuje jeszcze niemal miesiąca, by przeanalizować nasz wniosek o udostępnienie informacji w tej sprawie, zaś resort obrony Antoniego Macierewicza odpowie dopiero w nowym roku, bo musi zgromadzić odpowiednie informacje - pisze tabloid. Wiemy jednak, że do sierpnia 2017 r. kwota nagród w jego ministerstwie wyniosła aż 12,7 mln zł.
_
_