Edyta Górniak, chociaż w listopadzie skończyła 45 lat, do tej pory nie miała okazji nauczyć się prowadzenia samochodu. Za czasów jej małżeństwa z Dariuszem K. kwestiami logistycznymi zajmował się mąż. Jak potem ujawniła Edyta, jej brak prawa jazdy był mu nawet na rękę, bo dzięki temu łatwiej mu było zamknąć ją w "złotej klatce". Zresztą gdyby nawet je miała, to pewnie też by jej zabrał, tak jak dowód osobisty:
Po rozwodzie obowiązki osobistego kierowcy piosenkarki przejęli kolejni menadżerowie, zaś syn Edyty, Allan był do szkoły dowożony taksówkami. Sprawa skomplikowała się, gdy Edyta z synem przeprowadzili się do Krakowa. Zaprzyjaźniony kierowca nieoczekiwanie popadł w manię wielkości i zaczął wydzwaniać po producentach, podając się za agenta Górniak. To podobno był jeden z powodów, dla których Edyta zdecydowała się wyjechać z synem do Kalifornii.
W Los Angeles brak samochodu poważnie dał jej się we znaki. Odległości w tym mieście są spore, więc na taksówki wydaje majątek. W końcu Edyta postanowiła zebrać się w sobie i w końcu nauczyć się prowadzenia samochodu.
Mój plan na 2018 rok to lekcje jazdy - zapowiada odważnie w Super Expressie.
Podobno zresztą nie chodzi tylko o pieniądze. Po przykrych doświadczeniach z krakowskim kierowcą, który okazał się niezrównoważony psychicznie, straciła zaufanie do taksówkarzy.
Edi boi się o bezpieczeństwo swoje i Allana - wyjaśnia informator tabloidu. Nigdy nie wiadomo, kto siedzi za kierownicą auta, które po nią przyjeżdża. Kilka razy bała się kierowcy, z którym jechała, dlatego postanowiła sama prowadzić auto.
_
_