Na początku listopada Marina Łuczenko w końcu mogła pochwalić się efektem robienia selfie w studio nagraniowym, bo na rynek trafiła jej płyta. Cóż, próżno szukać recenzji krążka w szanujących się mediach branżowych, ale żonie Wojtusia wystarczy chyba promocja w Dzień Dobry TVN i na Instagramie, bo tam raczej nie istnieje niebezpieczeństwo, że ktoś profesjonalnie oceni jej starania. Nawet pierwsze recenzje widzów śniadaniówki nie były zbyt pochlebne, więc Marina może naprawdę obawiać się innych opinii.
Kolejną szpilę wbił Marinie Fakt, który dokładniej przyjrzał się jej karierze i płycie. Tabloid z pewną satysfakcją odnotował, że "zainteresowanie krążkiem jest nikłe", więc była-reaktywowana piosenkarka ma nowy pomysł na karierę. Mianowicie chce nagrać duet z... Dawidem Podsiadło.
To jej największe marzenie. Jak dotąd stroniła od duetów, ale wie, że taka współpraca narobiłaby szumu - mówi w Fakcie znajoma Mariny. "Znajoma" zapomniała najwyraźniej o największym "sukcesie" Mariny, czyli duecie z Jamesem Arthurem, który niestety był wersją tylko na polski rynek. Oraz o duecie z jej byłym, Mrozem.
Niestety, równie szybko tabloid rozwiewa marzenia Łuczenko o wkupieniu się w łaski piosenkarza.
Dawid jest bardzo wybredny, jeśli chodzi o duety. Szanse, że się zgodzi, są raczej nikłe - czytamy. Ciekawe, czy tak właśnie to uargumentował? Bo w swoim repertuarze duetów ma sporo...
Żałujecie że nie wyszło?