Trudno podać przykład większej żenady niż to, co od kilku tygodni robi Monika Zamachowska, usiłująca naprawić wizerunek trzeciego męża, którego nie stać na płacenie alimentów swoim dzieciom. Z szeregu wywiadów, jakich przez ten czas udzieliła, mogliśmy się dowiedzieć, jakie preferencje seksualne ma Zbyszek i że nie potrafi odebrać listu poleconego, bo czyta wiersze, a w trudnych chwilach zasypia, więc wymiana kranu powoduje u niego napady senności.
Przypomnijmy: Zamachowska nadal poniża męża: "Ma problemy z odebraniem listu poleconego. W sytuacjach trudnych IDZIE SPAĆ"
W tej sytuacji Monika nie dość, że musi zarobić na jego alimenty, to jeszcze na hydraulika. Być może dlatego Zamachowska chwyta się wszelkich źródeł zarobku, nie tylko tych w Telewizji Polskiej. Chociaż nie chwali się tym na Instagramie, jest twarzą podejrzanego interesu w postaci firmy FutureNet. Profil działalności przedsiębiorstwa jest tak samo enigmatyczny jak jego nazwa, bo FutureNet wygląda po prostu na piramidę finansową, której od czerwca 2017 roku przygląda się prokuratura. Wcześniej sprawą zajmowała się Komisja Nadzoru Finansowego.
Nie wiadomo do końca, na czym zarabia FutureNet, poza naiwnością użytkowników. Portal oferuje pakiety reklam, a "współudziałowcy" zarabiają na dochodach osób, które wciągną do biznesu.
Metoda działalności firmy jest prosta. To portale stworzone na wzór mediów społecznościowych. Firma reklamuje się w sieci za pośrednictwem blogerów i youtuberów. Usilnie przekonują, że to serwis lepszy od Facebooka. A kiedy w końcu stanie się tak popularny, to wszyscy będą mogli na tym zarobić. Jak? Spółka będzie dzielić się częścią zysku - tłumaczy Pudelkowi Mateusz Ratajczak z Money.pl. "FutureNet zaufały już miliony osób na świecie" - przekonuje jeden z blogerów. O konkretnych liczbach nie mówi. Te pojawiają się dopiero, gdy przychodzi do płatności. Bo każdy użytkownik może stać się bardziej "wartościowy", jeżeli zainwestuje w odpowiedni pakiet. Mechanizm działania jest nie do odszyfrowania na pierwszy rzut oka.
Co ważne, Zamachowska nie mogła zasłaniać się niewiedzą na temat działalności firmy, bo pierwsze doniesienia o jej profilu pojawiły się w lutym 2017 roku, a prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie od czerwca. Wiadomo, że prezenterka pojechała na "kongres" FutureNet do Makau w listopadzie ubiegłego roku (!). Na YouTubie wciąż można znaleźć wideo, w których zaprasza na imprezę. Na Instagramie Zamachowskiej widnieją jedynie zdjęcia z podróży, bez informacji, co dokładnie w niej robiła.
Co ciekawe, Monika już w marcu tamtego roku angażowała się w promocję FutureNet. Latem dołączył do niej... Piotr T., znany amator młodych Kambodżanek, który odpowiedział dziennikarzowi krytykującemu jego przedsiębiorczość, że ten jest "wypierdkiem mamuta".
Znając stawki za prowadzenie imprez w Polsce, Monika Zamachowska mogła liczyć na wynagrodzenie wysokości kilkudziesięciu tysięcy złotych, plus przejazd i zakwaterowanie.
Wystarczyło na alimenty dla Zbyszka?