Sprawa katastrofy smoleńskiej, która od ośmiu lat dzieli Polaków w związku z podejrzeniami części rodzin i członków PiS-u o zamach, co jakiś czas wraca do głównego nurtu debaty publicznej. Głównym orędownikiem tezy o zamachu od początku był Antoni Macierewicz, zdymisjonowany wczoraj ze stanowiska ministra obrony.
Wedle najnowszych ekspertyz, które przeprowadzał Frank Taylor, określany mianem międzynarodowego specjalisty w sprawie wypadków lotniczych, na pokładzie samolotu miało dojść do "licznych wybuchów".
Lewe skrzydło samolotu TU 154 M zostało zniszczone w wyniku eksplozji wewnętrznej. Wnioski te zostały przyjęte przez członków Podkomisji i stanowią jedną z kluczowych konkluzji raportu technicznego - czytamy w komunikacie.
Kilka miesięcy temu ten sam ekspert stwierdził w jednym z wywiadów, że "nie będzie dalej komentował sprawy Smoleńska" oraz dodał enigmatycznie: "Mam nadzieję, że jej nie skończyłem, ale tak naprawdę jej nie zacząłem".
Przypomnijmy, że wnioski te różnią się od ustalonych przez komisję Millera, badającą sprawę wcześniej. Jej zdaniem przyczyną katastrofy smoleńskiej było "zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg".