W środę wieczorem w Sejmie odbyło się głosowanie nad obywatelskim projektem ustawy łagodzącej prawo antyaborcyjne. Projekt zgłoszono w ramach komitetu Ratujmy Kobiety, tego, który powstał po demonstracjach z 2016 roku. Posłowie już w pierwszym głosowaniu zdecydowali, że projekt nie trafi do dalszych prac, zaakceptowali za to inicjatywę ruchu Zatrzymaj Aborcję, który domaga się zaostrzenia przepisów antyaborcyjnych.
Atmosfera podczas głosowania była gorąca. Na mównicy wystąpiła między innymi Barbara Nowacka, która apelowała do posłów, by posługiwali się językiem medycznym, a nie eufemizmami:
Żołądź to nie jest dąb, jajko to nie jest kura, a zlepek komórek to nie jest dziecko - powiedziała, co wywołało oburzenie posłów Prawa i Sprawiedliwości.
Projekt odrzucono, jednak do przesunięcia go do odpowiedniej komisji zabrakło jedynie 9 głosów: za opowiedziało się 202 posłów, przeciw 194. Co ciekawe, projekt do dalszego czytania chcieli przesunąć posłowie PiS, między innymi Jarosław Kaczyński i Krystyna Pawłowicz. W głosowaniu nie wzięło natomiast udziału aż 39 posłów Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej, które uchodziły za zwolenników liberalizacji aborcji.
Rozgoryczenia po głosowaniu nie kryła właśnie Nowacka, która napisała na Twitterze, że ci, którzy nie głosowali nad propozycją i tak siedzieli w sali plenarnej, co jest niedopuszczalne:
Na demonstracjach prodemokratycznych, sorry, nie macie czego szukać - napisała. Już raz pokazali, że obietnice wyborcze mają za nic, że nie będą przestrzegać tego, co obiecali - dodała w rozmowie z TVN24.
Media zwracają także uwagę na posłankę Nowoczenej, Kornelię Wróblewską, która nie wzięła udziału w głosowaniu nad projektem Ratujmy Kobiety, natomiast na Facebooku podzieliła się grafiką popierającą złagodzenie przepisów antyaborcyjnych.