W minioną środę w jednym z warszawskich kin odbyła się uroczysta premiera nowej polskiej komedii romantycznej. Jak to zwykle bywa, na imprezie pojawiły się wszystkie gwiazdy filmu, plejada celebrytów i tłum fotografów i dziennikarzy chcących uwiecznić ten ważny moment dla Was - naszych czytelników.
Premiera przebiegała zgodnie z planem do momentu, aż na ściankę weszła odgrywająca jedną z głównych ról, Sonia Bohosiewicz. W tym momencie wszyscy zgromadzeni w kinie paparazzi jak jeden mąż odłożyli aparaty i - mimo próśb aktorki - nie zrobili jej ani jednego zdjęcia.
"Strajk" fotografów nie był przypadkowy, bo Bohosiewicz podpadła im swoimi lekkomyślnymi wypowiedziami, sugerującymi, że i tak sama najlepiej potrafi się sfotografować, a te zdjęcia, które lubi, publikuje w mediach społecznościowych.
Zachowanie fotografów wywołało burzę wśród naszych czytelników: część z Was chwaliła ich za odwagę i honor, a inni uznali to za dziecinadę i brak profesjonalizmu.
Postanowiliśmy zapytać jednego z obecnych na premierze fotoreporterów o wyjaśnienie, jak doszło do tego, że Bohosiewicz, poza własnymi selfie, nie będzie miała z tej imprezy żadnego profesjonalnego zdjęcia:
_**Choć mogłoby się wydawać, że środowisko fotoreporterów składa się z kilkunastu indywidualistów, to sprawa Soni zjednoczyła nas wszystkich**_ - mówi w rozmowie z nami jeden z bardziej doświadczonych paparazzich. Aktorka szczególnie obraziła tych chłopaków, którzy często czekają po kilka godzin na mrozie, żeby wykonać kilka ładnych zdjęć pod studiami telewizyjnymi. Tak na prawdę chłopaki, którzy przychodzą na wszystkie te "kotlety", to poza fotografami reklamowymi, osoby każdego dnia pracujące z gwiazdami i właściwie po części odpowiadające za ich wizerunek. A tu nagle ktoś wszem i wobec ogłasza, że jesteśmy niepotrzebni. Super.
Nasz informator zdradził też, jak fotografowie uzgodnili formę swojego "protestu" przeciwko Soni.
Kilka dni przed premierą na grupie facebookowej, która zrzesza połączone siły dziennikarsko-fotoreporterskie, wywiązała się dyskusja, jak pokazać Soni, że nie miała racji - zdradza paparazzi. Podczas dyskusji, co zrobić z osobą obrażającą nas i naszą pracę, doszło do podziału zdań. Niektórzy chcieli zrobić choć jedno zdjęcie, tak pamiątkowo, ale bez publikowania go w bazach. Postanowiliśmy głosować, co pokazało, że opcja niewykonania ani jednego fotosa wygrała ponad dwukrotną różnicą głosów. To dlatego podczas premiery ta pani nie została uwieczniona na zdjęciach indywidualnych, a na grupowych ustawialiśmy się tak, by Bohosiewicz znalazła się poza kadrem.
Przypomnijmy, że podobny bojkot zorganizowano Pawłowi Wilczakowi, gdy ten w 2004 roku za mocno "gwiazdorzył" w Międzyzdrojach.
Myślicie, że ta historia czegoś nauczyła Sonię?