Tak jakbyście przegapili - w czwartek w Dzień Dobry TVN gościem u Prokopa była Gosia Andrzejewicz. My przegapiliśmy. Po obejrzeniu powtórki położyliśmy się ze śmiechu. Marcin, jesteś mistrzem!
Żeby prowadzić z Gosią dyskusję ze spokojnym, "rzeczowym" wyrazem twarzy i udawać pełne zainteresowanie jej wypowiedziami, trzeba być naprawdę profesjonalistą. Gość zapracowauje uczciwie na każdy ze 150 (200?) tysięcy, który zarabia miesięcznie.
Gosia zaczęła od ataku na telewizję, która zaprosiła ją do studia. Znów żaliła się, że program o niej był zrobiony "na zamówienie", złośliwy, zły i nierzetelny. Jechała imiennie po jakimś dziennikarzu, którego po prostu nie zachwycił jej infantylny wizerunek i pokazał go bez upiększeń.
No i zaczęło się najlepsze - "dementowanie" naszych "plotek". Bo mimo że Gosia odnosiła się do artykułów we wszystkich mediach i omijała solidarnie z prowadzącym nazwę naszej strony, w domyśle w każdym zdaniu było oczywiście "PUDELEK".
Rozbraja nas łatwość z jaką "odpierała" wszelkie zarzuty, nie odpierając ich istoty. Na przykład, dostała do ręki nasz czwartkowy tekst z jasnym tytułem: "Brat Gosi Andrzejewicz wyparł się rodziny!" (Nie da się jaśniej.) Zaczęła tłumaczyć, że to normalne, że brat nie mieszka z nia i tatą, bo jest już dorosły i założył swoją rodzinę. Przeczytajcie sobie ten tekst. W którym miejscu napisaliśmy, że jej brat powinien mieszkać z Gosią i tatą. Albo, że nie jest dorosły? Po prostu podaliśmy fakt: wyparł się rodziny. Nie utrzymuje i nie chce mieć żadnych kontaktów z Gosią i Januszem Andrzejczukiem.
No właśnie - Andrzejczukiem. Gosia "dementowała" również nasze "plotki" na temat zmiany nazwiska. Przede wszystkim to nie są plotki. To fakty. Gosia w liceum figurowała w dzienniku jako Gosia ANDRZEJCZUK. Jej znajomi ze szkoły dokładnie wspominają w jakich okolicznościach zmieniała nazwisko:
Bo brzmi bardziej medialnie, jak Bartosiewicz - tłumaczyła zdziwionym kolegom z klasy. Potwierdziło nam to niezależnie kilka osób. Taki był powód zmiany nazwiska - wstydziła się swojego prawdziwego.
Słabe było też to wplecenie idiotycznej plotki z jakiegoś Faktu czy Superaka, że Gosię "porwał miliarder". W ten sposób Prokop dał jej tylko okazję do wyśmiania wszystkich tekstów o niej i sprowadzenia ich do tego poziomu.
A przecież można było zadać tyle fajnych pytań... Marcin Prokop był naprawdę BARDZO taktowny, że nie zapytał jej na przykład:
"Czy to prawda, że wzięłaś pieniądze za koncert charytatywny na rzecz śmiertelnie chorego niemowlaka, przez co dziecko mogło dostać tylko smieszne 10% wpływów z biletów?"(Przypomnijmy ten SKANDAL.)
"Czy to prawda, że sprzedawałaś z ojcem autografy ze straganu podczas innego koncertu charytatywnego, konkurując o "zyski" z chorymi dziećmi?"
Wszystko, co mówi Gosia, jest tak prawdziwe, jak jej sztucznie wybielone zęby, zmiana nazwiska, pseudo-charytatywne koncerty, przesłodzone, infantylne teksty... A jaka jest jej prawdziwa twarz? Wbrew kłamstwom jej i taty, właśnie taka: