Amy Winehouse cudem przeżyła dwa poważne ataki rozedmy płuc i trzy przedawkowania narkotyków, które skończyły się uszkodzeniem mózgu. Piosenkarka nadal igra ze śmiercią. Pomimo ostrzeżeń lekarzy nie zamierza przestać palić, pić i ćpać.
Organizatorzy festiwalu, na którym ma wystąpić Winehouse, byli przerażeni, kiedy piosenkarka kazała im przygotować w garderobie dwie skrzynki whisky. Tyle wystarcza jej jedynie na trzy dni imprezowania z jej kolegami-ćpunami.
To normalne, że artyści zamawiają u organizatorów jedzenie lub napoje – powiedział prasie organizator koncertu. Jednak kiedy Amy zamówiła 48 butelek Jacka Danielsa, wpadliśmy w przerażenie. Początkowo wszyscy byli bardzo podekscytowani tym, że udało się ściągnąć taką gwiazdę na nasz festiwal. Teraz boimy się, że pijana Winehouse nie będzie w stanie w ogóle śpiewać.
Po 48 butelkach nie będzie zdolna nawet wstać, a co dopiero występować na scenie. Na miejscu organizatorów bardziej balibyśmy się, że Amy straci życie w trakcie pijackiej libacji.