Kończy się miesiąc miodowy Piotra Kupichy ze sławą. Takie jest przynajmniej nasze zdanie. Na wizerunku dotychczas powszechnie akceptowanego i będącego właściwie poza krytyką wokalisty pojawia się coraz więcej rys.
Zaczęło się bardzo typowo - zaczął traktować z pogardą swoich fanów. W Polsce takie zachowanie rzadko bywa wybaczane. Kupicha zrobił wielokrotnie najgorszą rzecz, jaką mógł - zaczął spóźniać się regularnie na koncerty (i nie ma w zwyczaju mówić ludziom nawet prostego "przepraszam"!) i mylić nazwy miejscowości, w których gra. Czy tak wiele wysiłku trzeba, żeby zapamiętać nazwę miasta?
Do tego dochodzą inne rzeczy. Pogłoski o tym że zbyt dobrze bawi się podczas imprez, a także że trzyma na dystans członków własnego zespołu (czuje się już taką gwiazdą), mogą być początkiem jego końca.
Oto Kupicha na motorze, który kupił, by móc obskakiwać więcej koncertów jednego dnia. Gość jest chyba realistą, doskonale zdaje sobie sprawę, że kolejny sezon może nie być mu już dany. A wystarczyło trochę odpuścić, grać "tylko" jeden koncert dziennie i szanować odbiorców...