Wczoraj w Glasgow odbyła się druga edycja Tanecznej Eurowizji, konkursu, który powstał w odpowiedzi na rosnącą popularność programów typu Taniec z gwiazdami. W zeszłym roku, w Londynie, reprezentowali nas Kasia i Marcin Cichopek, zajmując 4. miejsce.
Tym razem postawiono na Edytę Herbuś i Marcina Mroczka. Okazuje się, że słusznie. Ku naszemu zaskoczeniu zajęli pierwsze miejsce! Wykonali freestyle z elementami rumby, cha-chy i tańca współczesnego. Po głosowaniu jury Edyta i Marcin byli na 4. miejscu. Później doliczano punkty przyznane przez widzów z całej Europy, i okazali się bezkonkurencyjni, zostawiając Ukraińców i Rosjan daleko w tyle.
Gratulujemy. To naprawdę miła niespodzianka. Szczególnie że oprócz zwycięstwa Herbuś i Mroczek przywożą do Polski prawo organizacji przyszłorocznej edycji imprezy. Ten sukces znaczy wyjątkowo dużo u nas, bowiem Polacy jak mało która nacja mają głód bycia docenionymi na świecie. Niestety, Edyta ani Marcin nie błysnęli znajomością angielskiego. Źle wypadli np. na tle Rosjan, którzy wypowiadali się całkiem płynnie. Końcowa wypowiedź Mroczka ("Thank you for all people vote for us") przejdzie chyba do kanonu.
Jesteśmy ciekawi, co powiedzą na to obrońcy Isis Gee. Po jej sromotnej porażce i zajęciu ostatniego miejsca na Eurowizji słyszeliśmy, że nasi reprezentanci są po prostu skazani na porażkę. Teraz widać, że problem leżał zupełnie gdzie indziej. Ładna zdrowa dziewczyna ma jednak szansę zdobyć sympatię Europejczyków, w odróżnieniu od plastikowej Tamary z porcelanową szczęką.