Donald Trump nigdy nie miał szczególnie dobrej prasy. Miliarder od zawsze uznawany był za ekscentrycznego i grubiańskiego szowinistę, a zarzuty te jeszcze przybrały na sile, gdy okazało się, że zamierza kandydować na 45. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Wytykano mu wówczas seksistowskie zachowania i wypowiedzi, a już o objęciu prezydenckiego fotela szczególnie bacznie zaczęto się przyglądać jego relacjom z drugą żoną, Melanią. Pojawiły się nawet pogłoski, że Pierwsza Dama jest ofiarą przemocy ze strony męża, o czym miały świadczyć jej pełne napięcia miny i gesty, gdy tylko Donald pojawiał się w pobliżu. Dziennikarze punktowali także "oziębłość" widoczną pomiędzy małżonkami podczas publicznych wystąpień oraz sugerowali, że Melania jest zastraszana.
W ostatnich miesiącach specjaliści od PR-u zrobili wiele, aby ocieplić wizerunek prezydenckiej pary i przekonać opinię publiczną, że Donald jest dobrym mężem. Niestety, ich starania mogą okazać się daremne, bo wygląda na to, że właśnie nadciąga skandal, który może zrujnować reputację polityka.
Od tygodnia głośno jest o aferze, która rozpętała się po publikacji Wall Street Journal, który twierdzi, że Trump... zdradzał żonę z gwiazdą porno, a tuż przed wyborami w 2016 roku miał jej zapłacić za milczenie o ich romansie.
Stephanie Clifford, posługująca się w branży erotycznej pseudonimem Stormy Daniels, miała otrzymać od prezydenta 130 tysięcy dolarów w zamian za zachowanie w tajemnicy informacji o intymnych spotkaniach, które miały się odbywać w 2006 i 2007 roku. Transakcja miała się odbyć niecały miesiąc przed wyborami, a pośredniczył w niej osobisty prawnik Trumpa, Michael Cohen. Aby płatność nie budziła żadnych podejrzeń, Cohen stworzył ponoć nawet specjalną "spółkę-wydmuszkę", którą zarejestrował w stanie Delaware znanym jako amerykański raj podatkowy.
Niestety wygląda na to, że kochanka nie dotrzymała umowy i świadomie wprowadziła Trumpa i jego prawnika w błąd, bo tygodnik In Touch twierdzi, że już w 2011 roku Daniels udzieliła mu wywiadu, w którym ze szczegółami opowiedziała o romansie z miliarderem. Tygodnik zapowiada, że całą rozmowę opublikuje w sobotę, ale już ujawnia niektóre jej fragmenty, aby jeszcze bardziej podsycić ciekawość czytelników.
Z przedstawionych zapisów rozmowy wynika, że Trump poznał kochankę na turnieju golfowym w 2006 roku, zaledwie cztery miesiące po tym jak Melania urodziła mu syna, Barrona.
Gwiazdka twierdzi, że milioner komplementował ją, porównując do swojej "pięknej i mądrej córki" oraz nazywał "kimś, z kim trzeba się liczyć". Aktorka twierdzi, że była w pewien sposób zafascynowana Trumpem, mimo że ocenia go jako kiepskiego kochanka. Ponoć w trakcie jednego ze spotkań, zamiast spędzać czas na cielesnych uciechach, wolał oglądać na Discovery... seriale dokumentalne o rekinach. Prosił też, aby dawać mu klapsy... magazynem Forbes.
Według relacji Daniels znajomość zakończyła się w 2007 roku, a Trump obiecywał jej udział w swoim reality show Celebrity Apprentice, ale nie dotrzymał słowa.
Oczywiście prawnik Trumpa oraz Biały Dom zaprzeczają tym doniesieniom, jednak ciężko będzie odeprzeć im falę zarzutów, biorąc pod uwagę, że historię Daniels potwierdza kilka niezależnych źródeł, w tym koleżanki gwiazdki.
Choć główne media starają się póki co nie eskalować skandalu, komentatorzy już ostrzegają, że afera może bardzo zaszkodzić Trumpowi. Zachodzi bowiem podejrzenie, że przeznacza on ogromne kwoty na ukrywanie wstydliwych faktów ze swojej przeszłości. Powstaje pytanie, ilu jeszcze osobom prezydent płaci za "milczenie" i w jakich sprawach.
Jak wiele innych kobiet ma historie o Trumpie, których nie chciał on ujawniać? To potencjalnie bardzo niebezpieczna sytuacja dla prezydenta – ocenia liberalny publicysta Judd Legum. Trump ma wiele do ukrycia i jest gotowy podjąć znaczące środki, by te rzeczy ukryć.
Afera wokół Trumpa w oczywisty sposób budzi skojarzenia z innym amerykańskim prezydentem, który także miał słabość do wszystkich kobiet, z wyjątkiem swojej żony.
Lubiany wcześniej prezydent, po tym jak w 1998 roku wybuchła tzw. "afera rozporkowa" z udziałem jego i stażystki z Białego Domu, Moniki Lewinsky, bardzo stracił wizerunkowo. Wyszło wówczas na jaw, że żonaty prezydent zabawiał się z 23-latką używając m.in. tuby po cygarze, a ona sama zachowała "na pamiątkę" błękitną sukienkę poplamioną jego spermą. Po zakończeniu kadencji Clintonowi nigdy już nie udało się odbudować politycznej pozycji, mimo że od tamtej pory unikał skandali. Bill usunął się w cień, a na pierwszy plan wyszła jego żona, Hillary, która ponoć od dawna porozumiewa się z mężem jedynie za pośrednictwem znajomych i prawników.
Myślicie, że Trumpa czeka podobny los?