Zaczęło się po raz ósmy. O publiczności Tańca z gwiazdami niech najlepiej (?) świadczy fakt, że największa ilość głosów w pierwszym odcinku została oddana na Alana Andersza. Coś nam tu pachnie takim polskim Zacem Efronem: chłopczyk z wyprasowaną grzywką, a za nim armia nastolatek z komórkami w dłoniach. Niech będzie, nie mamy nic przeciwko.
W pierwszym odcinku w pełni zaprezentowali się jedynie panowie, lecz trudno wskazać, który do tańca faktycznie się nadaje. Galeria postaci jest naprawdę barwna: od Krzysztofa "Diablo" Włodarczyka (sympatyczny gość z jedną, jedyną (!) miną), przez kreowanego na playboya Olega Sawkina, po starego pijaka Marka Włodarczyka. O ile w każdej edycji znalazł się ktoś, kto od początku wzbudzał naszą sympatię, teraz mamy problem. Najbliżej jest chyba Sambor Czarnota, który nie stara się gwiazdorzyć (a może - stara się nie gwiazdorzyć?) i jeszcze całkiem znośnie się porusza.
Z pogadanek między uczestnikami już wyciągnęliśmy najlepszy smaczek tej edycji: Marta Żmuda-Trzebiatowska i Adam Król będą udawali, że dopiero na parkiecie odkrywają siebie nawzajem. Nawet chyba "ciemny" lud tego nie kupi. "Lud" naprawdę nie jest aż tak głupi, po prostu bywa bardzo niedoceniany.
A i jeszcze jedno. Nie wiemy, czy wyłapaliście - na początku, operator pokazał najazd na widzów z pierwszego rzędu. Był wśród nich Agustin Egurrola. Siedział znudzony i obojętny. Kiedy zauważył kamerę, natychmiast się wyszczerzył i zaczął (zbyt energicznie) klaskać. Naprawdę bezcenne. Obrazek wystarczył nam za tysiąc słów.
Niemniej na nagrodę publiczności zasługuje wielki przegrany ósmej edycji - Paweł Stasiak. Raz zatańczył, ale widzowie odesłali go do domu. Za serce chwyciła nas Iwona Pavlović, która oznajmiła: "Tańczysz lepiej niż wyglądasz". A tańczył naprawdę źle. Stasiak nie dał jednak za wygraną i próbował wycisnąć wszystko z kilku sekund najlepszego czasu antenowego. Zamiast jakichkolwiek słów podziękowania jednym tchem wyrecytował, że właśnie wydał nową płytę i zachęcił do zakupu. Pędzimy do sklepów.