Radosław Piwowarski na pomysł nakręcenia filmu biograficznego o Annie Przybylskiej wpadł ponad trzy lata temu, podczas jej pogrzebu, Kiedy całe Trójmiasto płakało po przedwcześnie zmarłej aktorce, on zastanawiał się, jak na tym zarobić. Kiedy jednak podzielił się pomysłem z pogrążonymi w żałobie bliskimi Ani, uznali to za grubszy nietakt. Zresztą w branży filmowej też nie brakowało opinii, że reżyser, który ostatni raz za kamerą stanął w 2012 roku, chce wypromować się na tragedii uwielbianej aktorki.
Piwowarski jednak nie odpuścił i po cichu pracował nad scenariuszem. Opinie na temat jego pomysłu ciągle były podzielone. Wiele osób uważa, że reżyser traktuje Przybylską przedmiotowo, używając jej do ratowania podupadłej kariery, a na film biograficzny jest zdecydowanie za wcześnie. Sam reżyser skarżył się w wywiadzie dla Vivy, że różne środowiska naciskają na niego, by zrobił film posągowy, opowiadający o zmarłej aktorce jakby była jakąś świętą, nie zaś kobietą z krwi i kości:
W końcu rodzina Przybylskiej całkowicie wycofała poparcie dla projektu, wspierając za to autorów książki o zmarłej aktorce, zawierającej ciepłe wspomnienia ludzi, którzy ją znali i kochali.
Tymczasem Piwowarski nie odpuszcza. Widocznie już kompletnie nie ma innego pomysłu, jak ratować karierę, zrujnowaną przez Laurę Samojłlowicz
PRZYPOMNIJMY: Reżyser "Hotelu 52" zwolniony przez Samojłowicz?!
Radosław utknął w martwym punkcie i nie wie, jak pokazać tę historię, żeby każdy był zadowolony - ujawnia osoba z otoczenia reżysera w rozmowie z Faktem. Nie wyobraża sobie,by film o Ani nie powstał. Uważa, że jest jej to winien. A skoro sam nie potrafi zadowolić rodziny Ani, ma nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto tchnie w jego projekt nową jakość, która pozwoli na zekranizowanie historii jej życia.