70-letni Elton John uważany jest za legendę muzyki i ikonę ruchu LGBT. Mimo zaawansowanego już wieku wciąż intensywnie pracuje i jeździ w trasy koncertowe. Niestety, nie zawsze jego organizm jest w stanie wytrzymać takie intensywne tempo: podczas powrotu ze swojej ostatniej podróży do Chile muzyk poczuł się na tyle źle, że trafił do szpitala. Jak relacjonowały brytyjskie media, wokalista już na pokładzie samolotu uskarżał się na bóle, a po wylądowaniu od razu został przetransportowany na oddział intensywnej terapii, gdzie natychmiast poddano go leczeniu.
Okazało się, że przyczyną jego złego samopoczucia była "rzadka i niebezpieczna infekcja", którą Elton złapał podczas wizyty w egzotycznym kraju. Artysta był na tyle osłabiony, że został zmuszony odwołać wszystkie swoje koncerty w Las Vegas.
Obudziłem się z lawiną dobrych życzeń, dziękuję wszystkim za modlitwy. Jak na razie odpoczywam i z niecierpliwością czekam, żeby wrócić w trasę koncertową - napisał wtedy artysta na swoim Twitterze.
Okazuje się, że Elton postanowił na zawsze zakończyć trwającą od 50 lat karierę sceniczną. Gwiazdor występował w Las Vegas od 1970 roku, przyznał jednak, że jest zmuszony zakończyć karierę, bo "w innym wypadku się wykończy". Decyzja aktora może być też spowodowana niedawną śmiercią matki, która odeszła w grudniu zeszłego roku.