Wczoraj Janusz Józefowicz w programie Szymona Majewskiego zachwycił się stylem i prezencją byłego prezydenta Rosji, Władimira Putina. Oczywiście, pan Putin budzi i powinien budzić szacunek i strach. Ale czy teraz, tuż po wjechaniu czołgami do Gruzji, i całkiem niedługo po zabójstwach Litwinienki i Politkowskiej (zamordowanej symbolicznie w dzień jego urodzin), jest odpowiedni moment, by wyrażać swój podziw dla niego? I poniżać przy tym naszego prezydenta (na którego - żeby nie było - autor artykułu również nie głosował)?
Nasz informator twierdzi, że wyjaśnienie tego gestu jest bardzo proste i że nie był on przypadkowy:
To nie jest przypadek. To jest po prostu jego "inwestycja" w ewentualnie przyszłe zlecenia. Już raz pracował w Moskwie przy rosyjskiej wersji Metra, i bardzo mu się to podobało, nie tylko z powodu gratyfikacji. Gdyby powiedział złe słowo na temat Putina, to na pewno droga do ewentualnych zleceń z Rosji zostałaby zamknięta.
Trudno się spierać z faktem, że w Rosji popieranie Putina bardzo ułatwia pozyskiwanie środków na działalność, również artystyczną. Ale żeby podlizywać się mu również w polskiej telewizji? I to z własnej inicjatywy, w takiej chwili? To już pachnie jakąś służalczością i wpisuje się w, delikatnie mówiąc, nie najlepsze tradycje.
Przypomnijmy - Józefowicz zrealizował również za 3 miliony dolarów musical Prorok, zamówiony przez białoruskiego dyktatora Aleksandra Łukaszenkę. Przy jego produkcji pracę dostała także Natasza.