You Can Dance zapowiada się na jedyny program rozrywkowy tej jesieni, który będziemy oglądać z przyjemnością. Dlaczego? Odpowiedzmy sobie szczerze: bo nie ma w nim gwiazd! To pokazuje, do jakiego punktu doszedł polski show-biznes. Strawił i zobrzydził sam siebie.
Włączyliśmy TV i odetchnęliśmy. Szczerzy, normalni ludzie... Ładni ludzie! Nie mówimy oczywiście o jury (Piróg udający ciętego i błyskotliwego, Egurrola udający entuzjazm i luz, Pazura udająca zakonnicę). Ale te "dzieciaki" - sama słodycz: nie zniszczone show-biznesem, szczere. Wszyscy którzy przeszli dalej wzbudzili naszą sympatię. Szczególnie 16-latka z Białegostoku, która dosłownie popłakała się ze szczęścia. Ale nie było w tym nic telewizyjnego i sztucznego.
Dopiero teraz (po premierze Rankingu gwiazd, po premierze Jak ONI śpiewają 4) możemy tak naprawdę docenić formułę tego programu. Jest atrakcyjna, wciąż świeża i przy okazji daje szansę ludziom, którym tak naprawdę warto ją dać. Nie jakimś Sowińskim i Rutowicz (bo kim one w ogóle są, co potrafią?)
Ludziom z TVN-u należą się gratulacje, że w tym wypadku nie poszli na łatwiznę i nie zrobili kolejnego programiku pełnego darmozjadów. Nigdy byśmy nie pomyśleli, że Polacy potrafią się tak ruszać, że jest u nas tylu zdolnych i medialnych nastolatków z fajną mową ciała. Warto było zaryzykować.