Natasza Urbańska w 2014 roku ogłosiła w wywiadzie, że "dojrzała do wolności". Zapewniała wprawdzie, że jej mistrz i mąż, wszystkowiedzący Janusz Józefowicz, nigdy nie bywał wobec niej zaborczy, ale i tak postanowiła być bardziej samodzielna. Udawała nawet, że wydany w tym samym roku album One wymyśliła i nagrała sama, z niewielką pomocą niejakiej Zofii Kondrackiej, która napisała słowa do pięciu piosenek. Szybko wyszło na jaw, że pod tym pseudonimem kryje się Janusz Józefowicz. Na tym samodzielność Nataszy w zasadzie się skończyła. Pudelek pamięta: Janusz UKRYWA, że napisał "Rolowanie"?!
Rok temu Urbańska znów zapowiadała, że lada chwila weźmie się za nagrywanie autorskiej płyty. Oczywiście, jak zapewnia, w wywiadach, tym razem nie będzie słuchała rad męża.
Ciężko policzyć, który to już raz. Najzabawniejsze jest to, że w gruncie rzeczy nikogo nie obchodzi, czy rzeczywiście ją i Janusza łączy syndrom sztokholmski, jeśli sami dobrze się z tym czują, tylko sama Natasza ciągle ma potrzebę zapewniania, że jej relacja z mężem wcale nie jest toksyczna.
W każdym razie plany dotyczące wydania nowej płyty i tak mogą się rozbić, i to wcale nie o Janusza.
Jak ujawnia sama Natasza, dopadły ją poważne problemy ze strunami głosowymi. Zaczęły się nagle, podczas koncertu w Katowicach.
Szło fantastycznie, byliśmy już rozśpiewani i świetnie zgrani z orkiestrą - wspomina Natasza. Ale podczas koncertu nagle poczułam, że gardło mi się ściska i puchnie. Miałam problem z emisją głosu, a w końcu całkowicie go straciłam.
Urbańska resztkami nadziei liczyła na to, że dopadła ją jakaś nieoczekiwana reakcja alergiczna. Niestety, zaufany lekarz foniatra problemu upatruje w strunach głosowych i sugeruje operację.
Była to ostatnia rzecz, jaką chciała usłyszeć - ujawnia znajoma Nataszy. Załamała się, bo zawsze bardzo dbała o głos. Ale to choroba zawodowa i w przypadku Nataszy coraz częściej daje o sobie znać.
Pudelek życzy zdrowia, ale może to jakiś znak?