Marian Opania, niezapomniany Bolo z Piłkarskiego pokera w ciągu 56 lat kariery zagrał w 101 produkcjach filmowych i serialowych. Zadebiutował w 1962 roku w Miłości dwudziestolatków. Aktor nadal jest aktywny zawodowo. Na co dzień jest związany z teatrem Ateneum, gdzie występuje w Ojcu oraz w wyczerpującym kondycyjnie i warsztatowo monodramie W progu. Ostatnio pojawił się też w drugim sezonie kultowego Ucha prezesa, wcielając się w seniora rodu Morawieckich.
Opania, chociaż zdrowie i siły mu dopisują, wyznaje w rozmowie z Faktem, że coraz silniej odczuwa brzemię wieku, a i jubileuszowe benefisy nie cieszą tak jak kiedyś.
Na imprezach już mi nie zależy. Jeśli się ma tyle lat, to każdy następny jubileusz nie jest przyjemny, tylko raczej przykry - tłumaczy aktor.
Jak ujawnia, często zdarza mu się myśleć o śmierci, a nawet analizować życiorysy nieżyjących kolegów pod kątem tego, jak zmarli i czy on też by tak chciał.
Może brzmi to pretensjonalnie, ale gdy myślę o śmierci, to chciałbym umrzeć w biegu - wyznaje aktor. Może nie tak efektownie jak Tadeusz Łomnicki na scenie, ale tak jak na przykład słynny operator Witold Adamek. Poszedł na grób rodziców, pyk! i już go nie ma. O takiej śmierci marzę. Nie chcę leżeć miesiącami na łożu boleści jak biedny Wojtek Młynarski czy Krzysio Zaleski i wielu innych.