Dorota Wellman dzięki trwającej od kilkunastu lat karierze w telewizji zyskała sympatię telewidzów w całej Polsce. Dziennikarka dała się poznać jako "wyluzowana babka", która potrafi deliberować na wizji zarówno o aktualnej sytuacji politycznej w kraju, jak i wstydliwych chorobach czy tajnikach udanego seksu. 56-latka znana jest przede wszystkim jako tytan pracy, który oprócz moderowania Dzień Dobry TVN ma na głowie kilka innych projektów i kontraktów reklamowych. Widzów tym bardziej mogło więc zdziwić nagłe zniknięcie Doroty z anteny w trakcie emisji wtorkowego odcinka śniadaniowego show.
Okazuje się, że Wellman od rana uskarżała się na silny ból głowy, jednak jako profesjonalistka postanowiła zacisnąć zęby i wytrzymać do rozmowy ze Stingiem i Shaggym, którzy w ramach promocji wspólnej płyty pojawili się w studiu. Niestety, ból głowy okazał się tak silny, że Dorota nie zdołała wytrzymać przed kamerą do końca programu i w pewnym momencie po prostu zniknęła z ekranu.
Prowadzący z nią w duecie Marcin Prokop wytłumaczył, że Wellman spotkała "nagła niedyspozycja".
Dorota już od wejścia do studia tego poranka narzekała na ciśnienie i skarżyła się, że boli ją głowa. Ale normalnie rozpoczęła prowadzenie programu od ósmej - zdradziła Faktowi osoba z produkcji Dzień dobry TVN.
Sama dziennikarka też postanowiła wyjaśnić tę sytuację fanom. W rozmowie z tabloidem przyznała, że naprawdę nie było z nią najlepiej:
Myślałam, że umrę - stwierdziła dziennikarka, która zmuszona była skorzystać z pomocy sanitariuszy wezwanych do studia.
Plotki o mojej śmierci były mocno przesadzone - dodała żartobliwie dziennikarka.