21 stycznia pod Radzyminem pijany kierowca spowodował wypadek drogowy, w wyniku którego zmarł 15-letni chłopiec. Zdarzenie wstrząsnęło lokalną społecznością, ale chyba nikt nie spodziewał się, że pochówek nastolatka odbędzie się w atmosferze skandalu. Wszystko za sprawą miejscowego proboszcza, który w trakcie pogrzebu potępił zmarłego za to, że ten za życia... nie chodził na religię.
To nie jest msza żałobna. Jak wiecie, stała się wielka tragedia. On nie chodził na religię, czym doprowadził do publicznego zgorszenia. Co gorsza, namawiał innych by tak postępowali. Skoro wypisał się z wiary, to nie jest naszym parafianinem - ocenił proboszcz.
Duchowny stwierdził też, że chłopak nie zasłużył na katolicki pogrzeb oraz na mszę.
Powinienem zacząć dzisiejszy obrządek nie w kościele a na cmentarzu, ale na prośbę rodzica zmieniłem postanowienie - powiedział miłosiernie. To nie będzie jednak msza żałobna.
W kościele zebranych było kilkaset osób, które nie potrafiły ukryć zakłopotania słowami księdza. Część z nich zaczęła opuszczać świątynię, a niektórzy wdali się w dyskusję z proboszczem. Wierni sugerowali nawet, że ksiądz musi być pod wpływem alkoholu. Z tłumu dało się też słyszeć okrzyki na temat pedofilii wśród duchownych. W pewnym momencie, w kościele rozpętała się awantura, w której brali udział także członkowie rodziny zmarłego chłopca. Ostatecznie księdzu nie pozwolono dokończyć mszy i musiał go zastąpić obecny na miejscu wikary. Pogrzeb udało się doprowadzić do końca, a chłopiec został pochowany na miejscowym cmentarzu jednak sytuacja odbiła się szerokim echem w lokalnej społeczności, a choć minęły już dwa tygodnie, niesmak pozostaje do dziś.
Sam proboszcz próbuje się tłumaczyć z zaistniałej sytuacji. W rozmowie z portalem wieści.com.pl wyjaśnia, że informacja o tym, że chłopak rezygnuje z uczęszczania na religię była dla niego ciosem.
Pisząc cokolwiek w tym temacie należy powiedzieć, że trzeba poznać cały kontekst wypowiedzi. Sprawa zaczęła się jakiś czas temu, gdy dotarła do mnie informacja ze szkoły, że chłopak wypisał się z lekcji religii. Nie on sam, zrobiła to jego mama - opowiada duchowny.
Proboszcz był dodatkowo zgorszony tym, że nastolatek miał rzekomo namawiać do rezygnacji z zajęć także swoich kolegów.
Dla kapłana taka informacja jest trudna do przyjęcia, nie mówiąc o zrozumieniu jej sensu. Co więcej, docierająca do mnie wiedza o tym, iż chłopak namawia innych do pójścia w jego ślady dodatkowo martwiła, nie rozumiałem tych działań. Zastanawiałem się, dlaczego zamiast dawać świadectwo wiary, po przyjęciu dopiero co aktu bierzmowania, chce od wiary odstąpić? Nijak nie mogłem pojąć, jaki ma sens odciąganie kolegów od katechezy, to przecież nic innego jak sianie zgorszenia - mówi ksiądz. Nie mogąc zrozumieć postawy chłopca, na jakiś czas przestałem o tym myśleć, przyjmując za dobrą monetę powiedzenie, czas pokaże co z tego wyjdzie. Nigdy nie zakładałem, że dojdzie do takiej tragedii.
Proboszcz dodaje, że nie tak wyobrażał sobie przebieg mszy żałobnej i ubolewa nad tym, że "nie mógł w całości zaprezentować tego, co zaplanował" ponieważ wściekli parafianie uniemożliwili mu dokończenie przemówienia.
Dziwicie się im?