Julia Pietrucha przez wiele lat była w szalonym związku z (najczęściej bezrobotnym) scenografem zza oceanu, Ianem Dowem. Para ładnie wyglądała w obrazku, więc budziła spore zainteresowanie. Podróżowali po całym świecie, wzięli nawet buddyjski ślub, lecz czar prysł gdy okazało się, że Amerykanin żyje nieco na garnuszku oryginalnej serialowej Blondynki. Nic więc dziwnego, że ta latem 2016 roku postanowiła zakończyć tę znajomość, co jednak nie sprawiło, by Dow zajął się szukaniem pracy. Przypomnijmy: "Buddyjski mąż" Pietruchy znów domaga się pieniędzy: "Podzielmy się wpływami z muzyki. Ukrywanie demonów zatka ci umysł"
Julia poświęciła się muzyce i nieco znikła z show biznesowego firmamentu, choć jej debiutancka płyta Parsley zyskała bardzo pozytywne recenzje. Nie była jednak pełna plastikowych hitów na miarę Margaret, więc prasa kolorowa nieco o niej zapomniała, a ona sama zamiast ustawiać się w kolejce na castingach, wolała pracę w radiu. Zobacz: Julia Pietrucha dostała nową pracę. Będzie miała własną audycję w Trójce
Teraz Pietrucha wróciła na łamy wszystkich portali, bo na swoim Facebooku ogłosiła, że spodziewa się dziecka. Kochani moi! Chciałabym podzielić się z Wami moim szczęściem, bo zależy mi, abyście dowiedzieli się o tym ode mnie. Jak widać na załączonym obrazku czujemy się wyśmienicie i już nie możemy się doczekać na spotkania z Wami. ps. pożyczyliśmy od przyjaciół trochę zabawek, żeby wczuć się w role - napisała na swoim profilu artystka, dołączając na dowód urocze zdjęcie z brzuszkiem oraz swoim partnerem.
Myślicie, że teraz stanie się jedną z tych celebryckich mam, które sprzedają wizerunek swojego dziecka i reklamują wózki, pieluchy i orzechy do prania?