Od kilku miesięcy nie cichnie afera wokół Harveya Weinsteina, którego już kilkadziesiąt (!) kobiet oskarżyło o molestowanie seksualne i gwałty. Po latach zmowy milczenia wyszło w końcu na jaw, w jaki sposób słynny producent przeprowadzał "castingi" do swoich filmów. Przeważnie zapraszał aktorki do pokojów hotelowych, w których m.in. obnażał się przed nimi i kazał masować. Wśród ofiar Weinsteina są nie tylko mało znane epizodystki, ale i gwiazdy z pierwszej ligi Hollywood. Do bycia ofiarami Harveya przyznały się m.in. Asia Argento, Lucia Evans, Mira Sorvino, Ashley Judd i Rose McGowan. Niedawno traumatycznymi wspomnieniami ze spotkań z Weinsteinem podzieliła się z kolei Uma Thurman.
Choć wiele gwiazd przyznaje dziś, że o praktykach Weinsteina mówiło się w Hollywood od dawna, przez lata nikt nie reagował. Nawet po wybuchu skandalu części osób nadal broniła producenta, a jego adwokaci szli w zaparte, że Harvey najwyraźniej "źle odczytywał intencje" flirtujących z nim aktorek, a po wszystkim przepraszał i "bardzo żałował". Żal i przeprosiny mogą jednak nie wystarczyć, aby najsłynniejszy seksualny agresor ostatnich miesięcy uniknął kary.
Jak podają media za oceanem, w niedzielę prokurator generalny Nowego Jorku złożył pozew cywilny przeciwko Weinsteinowi oraz jego bratu i firmie The Weinstein Company, którą oskarża o brak reakcji na molestowanie i zastraszanie w miejscu pracy.
The Weinstein Company wielokrotnie łamało prawo stanu Nowy Jork, nie chroniąc swoich pracowników przed molestowaniem seksualnym, zastraszaniem i dyskryminacją. Każdy nowojorczyk ma prawo do pracy w miejscu wolnym od molestowania seksualnego i zastraszania - powiedział Eric Schneiderman.
Adwokat reprezentujący Weinsteina oczywiście odpiera wszelkie zarzuty, twierdząc że większość z nich jest wyssana z palca.
Sprawiedliwe dochodzenie wykaże, że wiele zarzutów przeciwko mojemu klientowi jest bezzasadnych - mówił w odpowiedzi na pozew Ben Brafman.
Brafman twierdzi też, że choć zachowanie Weinsteina wobec kobiet można uznać za kontrowersyjne, to nie nosi ono znamion przestępstwa. Prawnik broni także firmy producenta, twierdząc, że o żadnej dyskryminacji kobiet nie mogło być mowy, skoro wiele z nich awansowało na kierownicze stanowiska.
Pod tym względem The Weinstein Company było liderem w branży - zapewniał mecenas.
Brafman zasugerował też, że z jego klienta próbuje się zrobić "kozła ofiarnego", zatem Weinstein musi się "ostro bronić". Aktualnie prokuratura prowadzi pięć dochodzeń w sprawie rzekomych przestępstw popełnianych przez producenta w Londynie i Nowym Jorku.
Myślicie, że śledczym uda się znaleźć niezbite dowody na to, o czym całe Hollywood plotkowało od 30 lat?