22 maja 2017 roku zmarł wybitny polski muzyk Zbigniew Wodecki. Odszedł niespodziewanie na skutek komplikacji po operacji wszczepienia bajpasów. W roku swojej śmierci świętował 40-lecie swojej pracy scenicznej. Na jesień miał zaplanowaną trasę koncertową.
Przyjaciele muzyka postanowili dokończyć rozpoczęty przez niego jubileusz. Niestety, nie obyło się bez zgrzytów.
Zmarły ponad rok temu artysta nadal jest u szczytu popularności. Jak ujawnia w Super Expressie rzeczniczka prasowa sieci Empik, po śmierci Wodecki "zarobił" do tej pory co najmniej pół miliona złotych.
Ta lawina zainteresowania ruszyła zaraz po śmierci artysty, wręcz w dniu, w którym podano tę smutną wiadomość i przez bardzo długi czas nie słabła - wspomina Monika Marianowska. Odbiorcy pytali i wciąż pytają o płyty Zbigniewa Wodeckiego, bo chcą je mieć w swojej domowej bibliotece z sentymentu, sympatii do tego wybitnego muzyka i wokalisty. I po prostu na pamiątkę.
Krótko po śmierci artysty trzy spośród jego płyt znalazły się na szczycie list najlepiej sprzedających się albumów. Na początku tego roku dwie z nich: 1976: A Space Odyssey z Mitch & Mitch oraz Złota kolekcja. Zacznij od Bacha pokryły się platyną, a trzecia uzyskała status złotej płyty.
Za dwie platynowe płyty na konto rodziny Wodeckiego wpłynęło 180 tysięcy złotych, za za złotą 45 tysięcy - informuje tabloid. Pozostałych kilkanaście albumów przyniosło kolejnych 250 tysięcy złotych.