8 listopada rozpoczął się proces Cezarego P. znanego policji jako "diler gwiazd". Przez siedem lat zaopatrywał warszawskie salony w narkotyki, ze szczególnym wskazaniem na kokainę. Cezary P. został zatrzymany w kwietniu zeszłego roku przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Śledczego. Podobno wydał go Dariusz K., chcąc ratować własną skórę w procesie o śmiertelne potrącenie kobiety przechodzącej przez pasy. O skali działalności Cezarego P. może świadczyć znaleziona przy nim ilość narkotyków. W momencie aresztowania miał w samochodzie 430 działek.
Do tej pory zarzuty usłyszało, oprócz Cezarego P, jego żony oraz córki, kilkanaście osób, które pomagały w popełnieniu przestępstwa, rozprowadzając wśród swoich znajomych telefon do dilera. Są wśród nich: były menedżer Dody Jakub M., odtwórczyni roli Marzeny w serialu Na Wspólnej Natalia W., menedżerka Madoxa Beata E. oraz właścicielka luksusowych butików, była współpracownica Arkadiusa, Laura B.
Jednak w notesie Cezarego P. w którym zapisywał szyfrem dane swoich klientów oraz historię ich transakcji, policja znalazła znacznie więcej nazwisk celebrytów, polityków oraz znanych warszawskich lekarzy i prawników, którzy regularnie zaopatrywali się u niego w narkotyki.
Niektórzy już złożyli zeznania. Szczególnie zacięta w walce z faktami okazała się tancerka Anna G., która według zapisków Cezarego P. nakupowała u niego narkotyków za łączną kwotę 5250 złotych.
Anna G. swoją obronę zaczęła od zapewnień, że z "dilerem gwiazd" połączyła ją tylko troska o taneczną przyszłość jego wnuczki. Z czasem rozszerzyła swoje zeznania o zakupy u Cezarego P., jednak nie narkotyków, tylko... kotletów. Na koniec zdesperowana próbowała przekonać sąd, że nie może być narkomanką, ponieważ jest już alkoholiczką i połaszczyła się na wyprzedaż alkoholu za pół ceny. W rozmowie z Twoim Imperium twierdziła, że pewnego dnia konieczność kupienia alkoholu okazała się tak silna, że z farbą na włosach dzwoniła po Cezarego P., żeby jej przywiózł jakąś butelczynę.
Czarek miał sklep z alkoholem, który splajtował. Miał więc towar, którego tanio się pozbywał - wspominała tancerka. Niech rzuci kamieniem ten, kto nie chce kupić za pół ceny. Sytuację z alkoholem pamiętałam tylko dlatego, że na nagraniu słychać, jak mówię Czarkowi, że mam farbę na włosach i nie mam jak wyjść z domu. Być może pan prokurator na moim miejscu poszedłby z farbą na włosach. Do sklepu, w którym jest dwa razy drożej... To była szopka.
Zobacz: Głogowska odgraża się w tabloidzie: "NIC NA MNIE NIE MAJĄ! Nie jestem od niczego uzależniona"
Chociaż jej wyjaśnienia brzmią głupio, w tym szaleństwie jest jednak metoda: alkoholizm nie jest w Polsce karalny. Niestety, jak dotąd, żaden ze świadków nie potwierdził, że Cezary P. handlował tanim alkoholem. Ani, skoro o tym mowa, kotletami.
Co ciekawe, na rozprawie, która odbyła się w tym tygodniu, wyszło na jaw, że Cezary P. oszukiwał nie tylko policję, lecz także własnych klientów. Zeznania w sądzie złożyła pewna stewardessa, która potwierdziła, że zaopatrywała się u niego w kokainę. Jednak sądowa ekspertyza wykazała, że proszek, który "diler gwiazd" sprzedał jej jako kokainę, jest w rzeczywistości... środkiem do usypiania koni. Dodajmy, że rekordowo drogim, gdyż Cezary P. wycenił go tak jak kokainę.
Jeśli takie przypadki zdarzały się częściej, to może oszukani klienci powinni rozważyć pozew zbiorowy...?