4 lutego odszedł wybitny aktor, Wojciech Pokora. Widzowie na zawsze zapamiętają go z wybitnych ról w Karierze Nikodema Dyzmy, Czterdziestolatku czy produkcjach Stanisława Barei. Pokora od ponad sześćdziesięciu lat był żonaty z Hanną, którą poznał jeszcze w liceum. Jak wspomina Hanna Pokora, początki nie były łatwe.
Strasznie Wojciecha nie lubiłam - wspominała żona aktora w biograficznej książce Z pokorą przez życie. Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że za niego wyjdę, skreśliłabym tę osobę najgrubszym flamastrem. On wydawał się taki zarozumiały, że po prostu nie mogłam na niego patrzeć”.
Zaprzyjaźnili się dopiero podczas przygotowań do egzaminów do szkoły aktorskiej, do której Hanna chciała się dostać.
Wojtek obiecał, że mnie przygotuje. W ciągu kolejnych tygodni stawał się moim kolegą - wspomina żona aktora. Już mnie nie drażnił, ponieważ mnie nie uwodził, tylko był takim bratem łatą. W pewnym momencie zorientowałam się, że w tym zarozumiałym Wojciechu się zakochałam. Strzała Amora trafiła mnie w drodze do filharmonii,gdy Wojtek, widząc kałużę, przenióśł mnie przez nią na rękach.
W 1956 roku wzięli ślub cywilny, w całkowitej tajemnicy przed rodziną. Zarówno mama Hanny jak i mama Wojciecha były bowiem przeciwne ich małżeństwu. Bliscy pary potrzebowali całego roku, by oswoić się z zaistniałą sytuacją. Dopiero wtedy mógł się odbyć ślub kościelny.
Pokorowie dochowali się dwóch córek i trojga wnucząt. Hanna Pokora wyznaje w Super Expressie, że musi być silna dla nich, bo gdyby decyzja należała tylko od niej, bez namysłu podążyłaby za zmarłym mężem.
Jest mi bardzo ciężko. Zamieniłam się w słup soli, jego śmierć to był dla mnie straszny cios. Nie wiem, na jakim świecie żyję i czy w ogóle żyję... Muszę jednak się trzymać, bo Wojtek by tego chciał. Dzieci nie wyobrażają sobie życia beze mnie, a ja najchętniej usiadłabym i natychmiast umarła - ujawnia żona aktora. Byliśmy razem tyle lat... Praktycznie nie rozstawaliśmy się, bo pracowaliśmy razem, żyliśmy razem. Oczywiście wspierałam go, jak mogłam we wszystkim. Byliśmy do siebie bardzo przywiązani, lubiliśmy być ze sobą, lubiliśmy ze sobą gadać, lubiliśmy ze sobą milczeć. Czego najbardziej będzie mi brakowało? Przede wszystkim jego. Nie wyobrażam sobie, jak będę żyła, muszę się tego nauczyć. Będę musiała nauczyć się żyć na nowo, zupełnie inaczej, sama. Trudno mi sobie to wyobrazić. Marzę, żebym mogła usiąść i popłakać, ale nie mogę. Wszystko we mnie skamieniało. Za chwilę przyjdzie taki moment, że będę praktycznie sama. Córki są już dorosłe, moje wnuczki mają po trzydzieści lat. Boję się myśleć o życiu w tej nowej sytuacji. Zawsze mówiłam, że nieważne, czy się kochamy, tylko czy się lubimy i czy lubimy ze sobą być. To jest najważniejsze. A my byliśmy ze sobą bardzo zżyci. Tak naprawdę to *chyba byliśmy sobie przeznaczeni. *
ZOBACZ: Inżynier Gajny, Franz von Nogay, Zenobiusz Furman. Za te role zapamiętamy Wojciecha Pokorę (ZDJĘCIA)