Julia Wróblewska miała w życiu wiele szczęścia. Gdy była dzieckiem rodzice posłali ją na casting do filmu Tylko mnie kochaj i dzięki roli Michaliny usłyszała o niej cała Polska. Chociaż na tym sukcesy Julii się zakończyły, a ona sama, wbrew przewidywaniom, nie została gwiazdą filmową, 19-latka do dziś odcina kupony od wcześnie zdobytej sławy. Ponieważ jakoś brak reżyserów chętnych obsadzić Julię w swoich produkcjach, celebrytka sama generuje wokół siebie szum za pomocą treści zamieszczanych w mediach społecznościowych. Może i dobrze, bo gdyby nie relacjonowanie życia na Snapchacie, do dziś nie wiedzielibyśmy, że Wróblewska to typ osoby, która śmieje się z przejechanego na drodze lisa oraz woli farbować włosy zamiast pójść na pogrzeb kolegi z planu.
Przypomnijmy: Rozbawiona Wróblewska pochwaliła się na Snapchacie, że... POTRĄCIŁA LISA! "Potrąciliśmy lisa! Bum, bum, bum!"
Desperackie próby podtrzymywania zainteresowania przyniosły w końcu Julce korzyści, bo zlitował się nad nią TVN i zaproponował jej udział w Agencie. Można się domyślać, że "aktorka" potraktuje udział w show jako okazję do podreperowania wizerunku, z którym wyraźnie ma problemy. Po serii gaf, żenujących relacji w sieci i zdjęciach z papierosem Julka próbowała się nieco "wybielić" ogłaszając na Instagramie, że jednym z jej noworocznych postanowień jest całkowite odstawienie alkoholu. W trakcie kolejnych relacji gwiazdka konsekwentnie powtarzała, że trzyma się tego postanowienia i opowiadała, jak zabawnie jest chodzić na imprezy, gdy wszyscy wokół piją i częstują ją, a ona odmawia. Zaimponowała tym wielu fanom, którzy gratulowali jej silnego charakteru. Okazuje się jednak, że w rzeczywistości silna wolna Julki nie jest tak niezłomna, jak celebrytka próbuje to wmówić swoim fanom.
Tegoroczne Walentynki Julia spędziła z grupą znajomych, którzy podobnie jak ona nie mają drugiej połówki. We czwórkę wybrali się do modnej, warszawskiej restauracji. Julia na wszelki wypadek była oszczędna w relacjonowaniu tego wyjścia, odkąd jakiś czas temu zorientowała się, że pokazywanie każdej minuty życia nie jest dla niej korzystne, choć wini za to wszystkich oprócz siebie (zobacz: Wróblewska dalej wini nas za swoje niepowodzenia. "Celowo nie zapisuje relacji W OBAWIE PRZED PUDELKIEM"). Jej znajomi byli jednak bardziej wylewni. Szczególnie jeden z nich, który chciał się pochwalić, że nie narzeka na brak pieniędzy i pokazał rachunek na 1143 złote.
Z paragonu wynika, że grupa w trakcie wieczoru raczyła się głównie alkoholem, a każdy drink był zamawiany dla czterech osób więc także dla Julii. Z pewnością gwiazdka miała nadzieję na ukrycie tego faktu, jednak nie przewidziała, że próżny kolega pokrzyżuje jej szyki.
Myślicie, że będzie się teraz z tego tłumaczyć na Snapchacie?