Kiedy w listopadzie ubiegłego roku Doda została siłą doprowadzona do prokuratury, wydawało się, że to będzie widowiskowy początek końca jej kariery. (Nie)stety sprawa dopiero nabiera tempa, więc o kolejne kryzysy u Doroty raczej nie musimy się martwić. W środę Rabczewska po raz kolejny pojawiła się w prokuraturze, gdzie usłyszała dodatkowy zarzut, tym razem w sprawie składania fałszywych zeznań.
Niestety, Dorota chyba już nauczyła się, że rozgłos i obecność paparazzich nie działają w takich sytuacjach dobrze, bo dzisiejsze spotkanie w prokuraturze na warszawskim Mokotowie przebiegło z dala od obiektywów. Jak wynika z naszych informacji, Rabczewska wyjechała z prokuratury w taki sposób, że nikt nie wiedział w ogóle, że tam była.
Powzięte przez nią środki bezpieczeństwa chyba na wiele nie wystarczą, bo sprawa nabiera rumieńców. Jak wiemy, Dorota usłyszała dzisiaj kolejny zarzut: składania fałszywych zeznań. Sprawa nie dotyczy jednak bezpośrednio Emila Haidara, a jej obecnego "przyjaciela", * Emila Stępnia*. Ku zaskoczeniu wszystkich, to on jest poszkodowany w sprawie. Dlaczego?
Emil Stępień wynajął "firmę mediacyjną", która miała zająć się "uciszeniem" Haidara. Problem w tym, że "firma mediacyjna" zastosowała metody, z którymi Stępień się nie zgadza. Stępień nie wiedział podobno, w jaki sposób zostanie zrealizowana jego prośba, więc teraz... jest poszkodowanym przez firmę wynajętą przez firmę, której zlecił swoją sprawę.
Co z tym wszystkim wspólnego ma Doda?
Rabczewska złożyła bowiem zeznania, z których wynikało, że nie wiedziała nic o problemach Emila Stępnia. Prokuratura dysponuje jednak dowodami, z których niezbicie wynika, że miała świadomość całej sytuacji od co najmniej grudnia ubiegłego roku. Dorota twierdziła, że o wszystkim dowiedziała się w styczniu...
Dorocie R. prokurator przedstawił zarzut złożenia w dniu 11 maja 2017 r. fałszywych zeznań, na okoliczność kiedy i w jaki sposób powzięła wiedzę o zaangażowaniu się Emila S. w rozwiązanie jej konfliktu z Emilem H. Mianowicie w/w zeznała, iż dowiedziała się o tym w styczniu 2017 r., podczas gdy w rzeczywistości, co najmniej od 13 grudnia 2016 r. była świadoma, że Emil Ś. podejmował działania w tym zakresie - czytamy w oświadczeniu.
Jak ustalono w toku śledztwa, Dorota R. w dniu 13 grudnia 2016 r. na terenie Hotelu Marriott w Warszawie uczestniczyła w spotkaniu z udziałem Emila Ś, Jerzego Ch. i Jacka M., podczas którego w/w ustalali działania skierowane przeciwko Emilowi H. Ponadto w dniu 31 grudnia 2016 r. w Zakopanem uzyskała od Marka W. informacje o przebiegu tych działań, w tym o tym, że bezpośredni wykonawcy zostali zatrzymani przez policjantów na terenie firmy Emila H.
Podejrzani nie przyznali się do zarzucanych im czynów. Złożyli wyjaśniania pozostające w sprzeczności z zebranym w sprawie materiałem dowodowym.
Jak wynika z komunikatu, nie zastosowano środków zapobiegawczych wobec podejrzanych, bo zebrany materiał dowodowy jest na tyle poważny, że ustalanie wspólnej wersji i tak do niczego by nie doprowadziło.
Prokuratura dysponuje bowiem pewnym, obiektywnym materiałem dowodowym potwierdzającym zdarzenia, które kwestionowali podejrzani, m.in. logowaniami ich telefonów oraz zdjęciami, których autentyczność została potwierdzona.
Podejrzanym grozi do ośmiu lat pozbawienia wolności.