Przyglądając się życiu "instagramowych modelek", które spędzają czas na pławieniu się w luksusie, można wysnuć tezę, że aby żyć dostatnio i bezproblemowo, nie trzeba się wcale specjalnie starać, a jedynie wystarczy znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie oraz "zaprzyjaźnić" z odpowiednio bogatymi osobami. Niejaka Julia Dybowska, nazywana przez niektórych "żywą Barbie", wydaje się dobrze rozumieć tę prawidłowość, a jej "kariera" na Instagramie rozwija się w szybkim tempie.
Internauci ustalili, że Julia spotyka się z miliarderem z Teheranu, Robertem Tchenguizem, który na co dzień mieszka w Londynie. Media w Wielkiej Brytanii są jednak zszokowane faktem, że 57-latek oficjalnie nie jest jeszcze rozwiedziony z żoną, Heather Bird, a już zamieszkał z 27-latką. Pikanterii sprawie dodał wywiad żony Roberta, którego udzieliła portalowi Daily Mail. 48-latka wyznała w nim, że czuje się nieswojo, mieszkając z Dybowską pod jednym dachem, przez co często płacze w nocy.
Z jej słów wynika, że nadal żywi uczucia do męża i boi się uniezależnić od niego finansowo, a mijanie Dybowskiej przy windzie i świadomość, że mieszka z jej mężem kilka pięter wyżej nie ułatwia jej spokojnego snu. Kobieta twierdzi też, że choć jest z Robertem w separacji, nadal spędza z nim czas w wakacje i na rodzinnych imprezach ze względu na dobro wspólnych dzieci. Towarzyszy im wówczas także Dybowska, co powoduje u Heather zrozumiały dyskomfort. Można więc odnieść wrażenie, że gdyby nie Julia, stosunki Roberta z żoną, a przede wszystkim jej samopoczucie i poczucie godności, byłyby znacznie lepsze.
Miliarder widzi to jednak całkiem inaczej. W mailu przysłanym do Pudelka po publikacji artykułu na temat wywiadu Bird w Daily Mail, Tchenguiz przedstawia swoje stanowisko, twierdząc, że z żoną od dawna nic go nie łączy, a Julia nie jest tego przyczyną.
Szanowni Państwo, fakty są takie, że jestem w separacji z żoną od ponad dziesięciu lat. Moja żona od siedmiu lat ma chłopaka i nie mamy ze sobą kontaktu poza tym, który wynika z opieki nad wspólnymi dziećmi. Julia nie była przyczyną mojej separacji z żoną. Żyjemy w jednym budynku na całkowicie oddzielnych kondygnacjach - napisał miliarder.
Tak, Heather również zaznaczyła to w wywiadzie, mówiąc że "Robert i jego dziewczyna są na czwartym piętrze, a ona jest na dole z dziećmi". Dodała też, że ta sytuacja "łamie jej serce"...
Może więc miliarder bardziej niż na bronieniu dobrego imienia kochanki powinien skupić się na samopoczuciu kobiety, która przez ostatnich 13 lat cierpliwie znosiła jego wyskoki?