Mikołaj Krawczyk teoretycznie jest aktorem, jednak w praktyce ludzie najbardziej kojarzą go z roli "weekendowego tatusia", który stwierdził, że zasądzone na jego synów alimenty w wysokości trzech tysięcy złotych to zdecydowanie za dużo, dlatego będzie płacił tylko jedną trzecią tej kwoty. Gdy dwa lata temu Sylwia Juszczak "przejęła" Krawczyka po Anecie Zając i Agnieszce Włodarczyk, prawie nikt nie dawał im większych szans na szczęśliwą i długotrwałą relację.
Para poznała się przez wspólnych znajomych i łączyło ich to, że oboje mieli za sobą kilka nieudanych związków oraz dzieci. Juszczak rozstała się zarówno z pierwszym mężem, Tomaszem Pągowskim, z którym ma dwóch synów, jak i z Magnusem Arnesenem, dla którego przeprowadziła się nawet do Norwegii. Jendak, ku zaskoczeniu wszystkich, zakochana para wzięła w zeszłym roku potajemny ślub, o którym media dowiedziały się dopiero niedawno.
Okazuje się, że mimo znalezienia szczęścia u boku nowej partnerki, jest coś, co Krawczykowi przeszkadza w pełni cieszyć się z życia. Mikołaj nie radzi sobie z krytyką, która spada na niego ze wszystkich stron. W rozmowie z Wideoportalem 37-latek zapowiedział, że zamierza walczyć z hejtem, którego od lat pada ofiarą.
Przez te wszystkie lata, gdzie jestem przedstawiany niesprawiedliwie, wytworzył się we mnie taki pancerzyk, który pozwala mi na wszystko popatrzeć chłodnym okiem - i wyciągnąć odpowiednie konsekwencje i wydaje mi się, że uczynić odpowiednie kroki, by to się wreszcie skończyło - bo to się niebawem skończy. [...]. Trzeba się uciec do ostateczności.
Czy to oznacza, że Krawczyk zamierza "wyciągnąć konsekwencje" od byłej partnerki, która co jakiś czas publicznie publicznie skarży się na niego za pomocą "enigmatycznych" wpisów na Instagramie?
Przypominamy: Aneta Zając nie ma litości dla Krawczyka: "Działanie krzywdzące matkę uderza również w dzieci"