Barbra Streisand, amerykańska piosenkarka i aktorka jest znaną miłośniczką psów. Jeszcze do niedawna jej ukochaną domową pupilką była suczka ulubionej rasy Coton de Tulear. Niestety Sammie zdechła w ubiegłym roku, w wieku 14 lat. Gwiazda nie umiała pogodzić się ze stratą i postanowiła... odtworzyć ukochaną Sammie w laboratorium.
Jeszcze za życia Samanthy pobrano z jej pyszczka i brzucha komórki, które posłużyły jako materiał do replikacji. W wyniku procesu klonowania powstały aż dwa szczeniaczki, które są wiernymi genetycznymi kopiami zmarłej suczki. Streisand dała im na imię Miss Scarlett i Miss Violet. Ponieważ wyglądają identycznie, 75-latka zakłada im ubranka w różnych kolorach. Gwiazda twierdzi jednak, że choć wizualnie są takie same, ich charaktery znacznie się różnią.
Szokującego wyznania gwiazda dokonała podczas wywiadu dla amerykańskiego tygodnika Variety w swoim domu w Malibu. Dziennikarz mógł więc od razu naocznie przekonać się, że Streisand mówi prawdę.
Nie mogę się doczekać kiedy dorosną, żebym mogła zobaczyć, czy mają jej brązowe oczy oraz jej powagę - mówi Barbra.
Obecnie piosenkarka ma trzy psy, z czego dwa to klony. Chętnie chwali się ich zdjęciami na Instagramie.
Wyznanie Barbry poruszyło internautów, którzy mają podzielone zdania na temat etyki takiego procederu. Sprawą zainteresowała się również organizacja przyjaciół zwierząt PETA, która zwraca uwagę m.in. na problem przepełnionych schronisk oraz podkreśla, że wiele zwierząt jest obecnie przetrzymywanych i dręczonych po to, by mogły zostać sklonowane.
Czujemy ból Barbry Streisand po stracie ukochanego zwierzaka, ale chcielibyśmy z nią także omówić problem klonowania zwierząt - mówią działacze organizacji.
Uważacie, że piosenkarka postąpiła etycznie?