Tydzień temu wystartował trzeci sezon gwiazdorskiego Agenta, który wzbudzał emocje chyba tylko wśród jego uczestników. Gdy okazało się, że skompletowany zestaw celebrytów jest równie interesujący co w 21. edycji Tańca z Gwiazdami, kolejne informacje z planu jakoś mało kogo zaczęły interesować.
Po emisji pierwszego odcinka dość niespodziewanie okazało się jednak, że największą gwiazdą show może być Rychu Peja, który w Agencie jest sobą: niezbyt lotnym raperem rzucającym co chwila przekleństwami: "Agent - Gwiazdy": irytująca Wróblewska, emocjonalna Lucińska i zabawny Peja. Będzie największą gwiazdą programu?
Peja nie zawiódł i podczas drugiego odcinka. Już podczas pierwszego zadania beztrosko wyznał, że zimą "wszedł napier*olony w adidasach na Gubałówkę", więc zdobycie punktu widokowego nie będzie dla niego problemem. Niestety, wygląda na to, że w Peja w adidasach radzi sobie gorzej niż Tomasz Ciachorowski na rowerze, bo to właśnie on pierwszy dotarł na szczyt.
Kozłem ofiarnym odcinka został Bieniamin Andrzejewski (nie mamy pojęcia, kim jest), którego Piotr Świerczewski usiłował oszukać, że ten dobrowolnie zgadza się na opuszczenie programu. Ostatecznie tak się nie stało, a i sam Świerczewski miał szczęście - na koniec programu zdobył immunitet, więc żaden z nich nie opuścił show.
Pozostałe zadania polegały na przekazywaniu informacji i ich rozumieniu, miedzy innymi usadzaniu uczestników w wagonikach kolejki według reguł. Celebryci mieli też świecić latarkami na odległość, by przekazać sobie zakodowaną wiadomość.
Niestety, odpadła jedna z niewielu osób, jakie kojarzyliśmy, czyli Maciej Myszkowski, mąż Justyny Steczkowskiej. Ku naszej rozpaczy w rywalizacji liczy się jeszcze Julia Wróblewska, która w trakcie czwartego zadania znalazła Jokera...