Minęło już ponad 6 lat od śmierci Violetty Villas, która umierała samotnie, w nędzy i prawdopodobnie ogromnym cierpieniu. Stan ten zawdzięczała "opiekunce", która latami wykorzystywała problemy psychiczne gwiazdy, by żyć na jej koszt, a w końcu zmusić do podpisania korzystnego dla niej testamentu.
Kiedy podpis pod dokumentem został złożony, schorowana gwiazda okazała się niepotrzebna, więc "opiekunka", co ostatecznie potwierdził sąd, postanowiła przyspieszyć jej śmierć, nie udzielając niezbędnej pomocy. Biegli odkryli na ciele Villas tak liczne ślady chorób, przemocy i zagłodzenia, że początkowo trudno im było ustalić, co bezpośrednio przyczyniło się do jej śmierci. Winną tych zaniedbań uznano Elżbietę B., która przez ostatnie lata życia broniła dostępu do gwiazdy synowi, lekarzom, policji i wszystkim, którzy chcieli pomóc.
Od dawna nie było tajemnicą, że odseparowała Villas od świata po to, by przejąć jej majątek. Jednak dopiero po ciągnącym się przez 3 lata procesie sąd uznał ekspertyzę biegłych, że piosenkarka, w chwili podpisywania podsuniętego jej przez "opiekunkę", nie była świadoma tego, co robi. Dom w Lewinie Kłodzkim przeszedł więc na własność syna gwiazdy, Krzysztofa Gospodarka, a Elżbieta B. trafiła do więzienia.
Tymczasem syn Villas uznał, że wyrok za nieudzielenie pomocy to zdecydowanie za mało i domaga się uznania Elżbiety B. winną znęcania się fizycznego i psychicznego nad podopieczną. Najwyraźniej nie może jej zapomnieć tego, że przed laty, gdy chcąc ratować matkę, zaoferował jej pobyt w Domu Artysty Weterana w Skolimowie, Elżbieta B. nakłoniła ją do powrotu. Wówczas Krzysztof Gospodarek zawiadomił policję i prokuraturę, te jednak uznały, że w zdemolowanym domu w Lewinie Kłodzkim Villas jest całkowicie bezpieczna. Aż doszło do tragedii.
Proces w Sądzie Rejonowym w Kłodzku ruszy za miesiąc. Jednym ze świadków w sprawie będzie Michał Wiśniewski, który w 2007 roku spędził z Villas i Elżbietą B. Wigilię w swoim domu.
Zaprosiłem w 2007 r. Violettę z opiekunką do mojego domu na Wigilię i spędziłem z nimi trochę czasu - wspomina muzyk. Dostały ode mnie pralkę, lodówkę, telewizor, komplet garnków, dwie tony karmy dla zwierząt. Violetta zarobiła też około 150 tysięcy na płycie, którą razem nagraliśmy. Nie wiem, co stało się z tymi rzeczami i z pieniędzmi. Mogę podzielić się moimi wrażeniami, ale jak naprawdę wyglądało ich życie, tego nie wie chyba nikt. Ja miałem wrażenie, że Villas ma wsparcie tylko w Budzyńskiej, ale mogę się mylić. Gdyby było jej tak źle, mogła się wyrwać, powiedzieć na przykład ze sceny, że ktoś robi jej krzywdę, poprosić o ratunek, ale nie zrobiła tego.