Ostanie dni upłynęły Kindze Rusin na podróżach po Stanach Zjednoczonych. Dziennikarka odwiedziła Chicago a potem poleciała do Los Angeles, skąd relacjonowała rozdanie Oscarów. W przerwie od wywiadów na czerwonym dywanie dziennikarka znalazła chwilę na poczucie "Hollywood vibes". Niestety, ku naszemu zaskoczeniu Kindze Rusin nie towarzyszył nasz ulubiony celebryta, Czarek Lis. Dziennikarka spacerowała z nieznanym nam białym chińskim grzywaczem.
Musimy przyznać, że spacer Kingi głęboko nas zasmucił. Zapytaliśmy więc dziennikarkę, dlaczego do USA nie zabrała Czarka. Piesek miał przecież prawo towarzyszyć jej w tej podróży (kto nie chciałby zobaczyć Hollywood...?), a pozostawiony w domu na pewno czuł się samotny...
Kinga Rusin w rozmowie z Pudelkiem stwierdziła, że "dzieci w pracy" to nie jest dobry pomysł. Najgorsze jest jednak to, że dziennikarka przyznała nam, ze białego gzrywacza pożyczyła (!) od koleżanki...
Nie zabrałam Czarka ze sobą, bo nie zabiera się dzieci do pracy - wyjaśniła. Psa ze zdjęcia pożyczyłam od koleżanki.
W imieniu Czarka apelujemy do Kingi Rusin, by już nigdy go nie zostawiała...