Magazyn kryminalny 997 od połowy lat 80. ubiegłego wieku był jednym z najchętniej oglądanych programów Dwójki. Poruszał kwestie niewyjaśnionych zagadek kryminalnych i we współpracy z policją pomagał w ustaleniu sprawców. Od początku realizowany był przez łódzkiego dziennikarza Michała Fajbusiewicza, a od 1990 roku był także przez niego prowadzony. Na antenie Telewizji Polskiej nadawano go do 2010, czyli przez ponad 20 lat.
Jakiś czas temu szefostwo TVP wpadło na pomysł skorzystania z dawnej popularności programu dla podniesienia obecnych - nie najlepszych - wyników oglądalności stacji. Zaproponowano Fajbusiewiczowi zrealizowanie 11 odcinków Magazynu w "odświeżonej" formie. Dziennikarz wraz z ekipą nakręcił siedem odcinków, jednak po emisji pierwszego z nich program niespodziewanie został zdjęty z anteny. Fajbusiewicz nie krył oburzenia.
Teraz pewnie sprawa trafi do sądu, bo telewizja będzie chciała nam udowodnić, że zrobiliśmy słaby program i nie mogą go ani emitować, ani za niego zapłacić. W całej swojej 40-letniej pracy w telewizji nie spotkałem się z takim przypadkiem - mówił w rozmowie z Wirtualnymi Mediami.
Telewizja publiczna postanowiła jednak ostatecznie włączyć program do wiosennej ramówki, ale... z innym prowadzącym. Fajbusiewicz jest zbulwersowany taką decyzją władz TVP i uważa, że w ten sposób chciano się go pozbyć z programu, który sam stworzył ponad 30 lat temu.
W tej telewizji powstają teraz rozmaite dziwne formacje, więc i taki zdekomunizowany plagiat też znalazł tu swoje miejsce. To ja jestem autorem programu "Magazyn kryminalny 997", od początku do końca. A mimo to - podobnie, jak o zdjęciu mojego magazynu z anteny, tak i o pojawieniu się nowego programu nikt z TVP mnie nie poinformował. No ale ja już nie spodziewam się żadnego przyzwoitego gestu ze strony tych facetów - powiedział rozżalony dziennikarz.
Zdaniem Fajbusiewicza, lekko zmieniona nazwa programu z Magazyn kryminalny 997 na Magazyn 997 jest celowym zabiegiem, mającym uniemożliwić mu dochodzenie praw autorskich w sądzie.
Wypadło tylko słowo "kryminalny", żebym nie mógł pójść z tym do sądu. Podejrzewam nawet, że będzie to robione w tej samej scenografii, w której nagrywaliśmy nasz magazyn. Wie pan: jest taka nieuczciwość ze strony tych facetów, że totalnie wszystko jest możliwe, nawet to, że cała ta jesienna akcja nagłego zdjęcia mojego programu miała na celu tylko wyłączenie mnie z niego - uważa Fajbusiewicz.
Dziennikarz przyznaje, że nawet gdyby wszedł na drogę sądową z TVP, sprawa byłaby trudna do wygrania, bo w czasach gdy wymyślał swój program pojęcie formatu telewizyjnego w Polsce nie istniało. Fajbusiewicz ubolewa nad tym, że TVP będzie teraz podbijać sobie statystyki na jego pomyśle i jest głęboko zniesmaczony całą sytuacją.
Zawsze byłem w samej czołówce oglądalności, Dwójkę "dźwigałem na plecach" przez dwadzieścia lat. Ktoś chce teraz po to sięgnąć i spożytkować tę moją oglądalność. Współczuję tylko prowadzącemu, który stanie tam i będzie prowadził za mnie program: jak on będzie mógł spojrzeć w kamerę? - pyta Michał.
W ten oto sposób nazwisko Fajbusiewicza zasiliło właśnie listę ofiar "dobrej zmiany" w Telewizji Polskiej. Zaskoczeni?