Krzysztof Gojdź to uczestnik Tańca z gwiazdami, któremy chyba najbardziej w tej edycji zależy na lansie. W każdym odcinku opowiada historie, które mają wzruszyć, stara się robić wokół siebie mnóstwo szumu i czasami puszczają mu nerwy z tego powodu. Zobacz: Gojdź odpowiada Gretkowskiej i nazywa ją OBLEŚNYM BABSZTYLEM! "Tak to już jest, jak się nie ogląda programu, ale pluje dla plucia"
Teraz, po prawach kobiet (którym szacunek doktor pokazał nazywając jedną z nich "babsztylem") i osobach starszych, Krzysztof postanowił przyczepić się do Beaty Tadli, która z kolei dzięki eleganckiemu zachowaniu swojego byłego partnera jest zmuszona przeżywać na wizji coś na pograniczu załamania nerwowego i odrodzenia. Podczas gdy inni uczestnicy show wolą ją wspierać prywatnie, Gojdź uznał, że jej dramat będzie świetną okazją, do kolejnego lansu na "dobrego człowieka".
Pan doktor postanowił opowiedzieć o Tadli w rozmowie z Faktem. Uwielbiam siłę Beaty. Ona jest w nieciekawym momencie swojego życia. Jeszcze musi występować, uśmiechać się, tańczyć przeżywając na pewno to, co sie wokół niej dzieje. Rozmawiamy bardzo często, ja ją wspieram. Uważam, że to jest tak dobra i silna kobieta, że ona sobie oczywiście poradzi. Czas leczy rany. Może o każdej porze zadzwonić, przyjechać na lampkę wina, wypłakać się - powiedział Gojdź.
Myślicie, że właśnie takiego wsparcia i opowiadania o swoich łzach oczekuje Tadla?