Wojtek Brzozowski jest chyba najgorszym znanym podrywaczem. Choć to chyba złe słowo. Na tytuł "podrywacza" trzeba sobie zasłużyć czymś więcej niż chamskim namawianiem dziewczyn na "obciaganie" w hotelu. Zobacz: Warszawskie "zabawy" Brzozowskiego. Dziewczyny, uciekajcie!
Kolejna nasza czytelniczka napotkała na swojej drodze tego dziwnego faceta. Był jak zwykle żałosny, w swoim niepowtarzalnym stylu. Chyba tylko on tak potrafi:
Wracałam samolotem z Gdańska do Warszawy - wspomina nasze źródło. Przy odprawie biletowej podszedł do mnie Wojtek i zaczął mnie zagadywać. Okazało się, że lecimy tym samym samolotem do Warszawy. Starałam się go spławić, ale zagadywał mnie przez całą drogę do samolotu.
W samolocie okazało się ze siedzi tuż za mną i próbował mnie poderwać "na gazetę". Przy wejściu na pokład zazwyczaj wybiera się gazetę, jakiś "Dziennik", albo "Wyborczą". Wzięłam ostatnią "Wyborczą" i Wojtek już podczas lotu przypiął się, że chciałby ją poczytać bo "zabrałam mu ją sprzed nosa".
Po wylądowaniu, gdy jechaliśmy autobusem do portu lotniczego, Wojtek, mimo że dawałam mu do zrozumienia ,żeby się łaskawie odczepił, nadal napierał. Wyjął swój szpanerski telefon, włączył go i spytał się mnie czy mnie gdzieś mnie nie podwieźć, bo właśnie zamawia taksówkę. Odpowiedziałam, że nie, bo na lotnisku czeka na mnie chłopak, a on na to: A podasz mi swój numer telefonu, to umówimy się na kawę lub do kina?" Był wręcz bezczelny! Moja odpowiedź brzmiała "nie", ale on jakby mnie w ogóle nie słuchał.
Nasza czytelniczka nie tylko uchroniła się od natręta, ale i od płacenia za kawę i kino. Wojtek przecież nigdy nie wydaje pieniędzy na dziewczyny.
Przypomnijmy: Brzozowski "żałował 3 złotych na sok"!!