Martyna Wojciechowska od wielu lat inspiruje kobiety swoimi podróżami i działalnością charytatywną. Podróżniczka jest jedyną polską gwiazdą, która doczekała się własnej lalki Barbie, stworzonej w ramach serii "Bohaterki".
Jej pasja i postawa inspiruje kobiety do przekraczania własnych granic i sięgania po marzenia. Uporu i zapału Martyny nie zgasiła nawet choroba nowotworowa, z którą zmagała się w samotności.
43-latka udzieliła właśnie wywiadu magazynowi Viva, którego nowy numer ukaże się w czwartek. Opowiada w nim m.in. o odkrywaniu kobiecości i o tym, dlaczego zdecydowała się przed laty rozebrać dla Playboya. Wspomina też wyprawę na Antarktydę, na którą wyjechała zostawiając w domu... ośmiomiesięczną córkę. Martyna twierdzi, że pasja pochłania jej myśli nieustannie i nawet, gdy nie jest akurat w podróży, nie przestaje myśleć o kobietach, które spotkała w różnych częściach świata.
Nigdy nie przestaję myśleć. Nie przestaję być blisko moich bohaterek. (...) Cały czas tym żyję. Leżę na przysłowiowym hamaku, niby czytam, ale myślę o losach kobiet w Afganistanie - wyznała dziennikarka.
Prowadzący rozmowę Roman Praszyński zapytał Martynę, czy uważa, że samotność jest ceną za realizowanie pasji. Nie jest tajemnicą, że Wojciechowska od lat z nikim się nie spotyka i większość czasu poświęca pracy. Twierdzi jednak, że posiadanie partnera nie jest jej niezbędne do szczęścia.
Nie czuję się samotna - zapewnia podróżniczka. Ale bywałam. Mam obok siebie wiele osób, na które mogę liczyć i na których mogę się oprzeć. (…) I są to głównie kobiety.
Martyna przyznaje, że do pewnego czasu przyjaźniła się głównie z mężczyznami i była typową chłopczycą.
Otaczali mnie mężczyźni i świetnie się czułam w ich towarzystwie, ale poruszałam się raczej w świecie testosteronu i adrenaliny. (...) Dopiero kiedy zyskałam dostęp do tej przestrzeni w moich emocjach i skomunikowałam się z Martyną kobietą, zaczęłam tworzyć najlepsze rzeczy - powiedziała dziennikarka.
Wojciechowska zdradza, że swoją kobiecość odkryła najmocniej, gdy poczuła tęsknotę za córką podczas wyprawy na Antarktydę.
Wyjechałam na Antarktydę, gdy Mania miała osiem miesięcy. Doświadczyłam niesamowitej burzy emocjonalnej, ogromnej tęsknoty. W ogóle po raz pierwszy w życiu poczułam taką tęsknotę za drugą ludzką istotą. To był dla mnie przełomowy moment, skomunikowałam się ze swoją najbardziej kobiecą naturą - wyznaje.
Nawiązując do "odkrywania kobiecej natury" dziennikarz zapytał Wojciechowską o sesję dla Playboya. Martyna twierdzi, że dziś jej żałuje.
Poszukiwanie swojej tożsamości zaczęłam od bycia chłopczycą. (...) Kiedy dojrzałam i ktoś zaproponował mi bycie modelką, zachłysnęłam się tym. Zaczęłam w kuriozalny sposób podkreślać swoją kobiecość. Gdy oglądam swoje zdjęcia z młodości - prawdziwy koszmar, obcisłe stroje, czerwona szminka. (…) w dosyć wypaczony sposób rozumiałam kobiecość. Wydało mi się, że podkreślenie cielesności jest wyrazem siły, niezależności. Aktem odwagi i bezczelności. Przejrzałam się w oczach mężczyzn, zaspokoiłam swoją próżność. (…) Dziś bym tej sesji nie zrobiła - przyznaje Wojciechowska.
To ciekawe wyznanie, biorąc pod uwagę, że jeszcze zaledwie miesiąc temu Martyna opowiadała w Fakcie, że jej tata "z dumą" trzyma w domu egzemplarz Playboya z jej udziałem, a ona sama pochwaliła się swoją nagą sesją... dziewięcioletniej córce.
**
**