Tragedia Magdaleny Żuk czy brutalna napaść na polską parę w Rimini sprawiły, że egzotyczne hotele przestają kojarzyć się z wypoczynkiem. Sprawne działania sądów nie są w stanie odwrócić spirali strachu czającej się za katalogami turystycznymi i wiele pięknych miejsc kojarzy się dziś bardziej z tragediami, niż beztroskim wypoczynkiem.
Podobna tragedia spokała dziennikarkę zajmującą się modą - Annę Karabasz. Podczas pobytu w luksusowym hotelu na Seszelach w 2017 roku, jak sama mówi, została sterroryzowana i zgwałcona przez mężczyznę sprzątającego hotel.
Postanowiłam powiedzieć to głośno. Podczas służbowej podróży, 4 maja 2017 w nocy zostałam zgwałcona przez mężczyznę sprzątającego w hotelu Six Senses Zil Pasyon - wyznała pani Anna.
Otworzyłam oczy. Zobaczyłam nóż i twarz nieznanego mężczyzny. Wielokrotnie mnie zgwałcił i groził, że mnie zabije. Był o wiele silniejszy ode mnie, więc o ucieczce nie było mowy. Błagałam go, żeby tego nie robił i wrzeszczałam o pomoc. Kiedy udało mi się wyślizgnąć spod niego złapał mnie i brutalnie rzucił na łózko. Próbowałam jakoś się bronić, a on mnie pytał, czy jest mi dobrze - pisze zszokowana.
Okazuje się, że gwałt był jedynie początkiem horroru.
Po dwóch godzinach próbowałam z nim rozmawiać. Udało mi się uciec dopiero, gdy podałam mu usypiającą tabletkę. Kolejną godzinę zajęło mi szukanie pomocy. Bałam się, że bydlak się obudzi i znów mnie znajdzie. Udało mi się w końcu znaleźć ochronę i kiedy na miejsce przybyła menadżerka hotelu - Lizzy Lee, stwierdziła, że nie wyglądam na ofiarę gwałtu.
Menadżerka najwidoczniej "wie lepiej", jak powinna wyglądać ofiara. Następnego dnia koszmar znieczulicy trwał dalej. Menadżerowie hotelu twierdzili, że wezwali policję tuż po zgłoszeniu. Ofiara twierdzi natomiast, że od zgłoszenia tragedii ochronie do przyjazdu funkcjonariuszy minęło aż siedem godzin. Policja nie wezwała również medyków, by zbadali Annę. Policji nie udało się też zabezpieczyć nagrań z monitoringu.
Niemal rok po tragedii Rosjanka wciąż korzysta z terapii. Według jej słów obsługa hotelu nawet jej nie przeprosiła. Menadżerowie mieli sugerować jej, że sama chciała "romansu".
Neil Yacobs, właściciel sieci hoteli do której należał Zil Pasyon, odmówił rozmowy ze mną przed zapadnięciem sądowego wyroku. Nie chcę, aby inne kobiety doświadczyły czegoś takiego. Dziewczyny, jeśli będziecie zgwałcone, musicie iść do sądu. To żaden wstyd. To najgorsza zbrodnia, która może przydarzyć się kobiecie - kończy gorzko Karabasz.
By doprowadzić sprawę do końca, dziennikarka stawia się na rozprawach w tamtejszym sądzie. Twierdzi, że jedynie ukaranie sprawcy pozwoli jej odzyskać spokój. Wyrok ma zapaść 21 maja.