Swoim ostatnim występem w Jak ONI śpiewają Anna Mucha wywołała spore zamieszanie. Tak jak planowała. Wystąpiła w przebraniu zakonnicy - w habicie, pod którą miała długie czarne kozaki i czerwoną podwiązkę. Zaśpiewała Satisfaction Rolling Stonesów.
Nie spodobało się to oczywiście księżom i ogólnie wielu katolikom. Mucha udaje teraz oburzoną i zaskoczoną. Mimo że przecież o to jej chodziło. Na swoim blogu ostro atakuje księży, sugerując, że są jedną wielką bandą pedofili i hipokrytów:
Szaleństwo przybiera absurdalne formy... Chodzi o mój ostatni występ w JOŚ, wiele osób zrozumiało moje intencje i bawiło się razem z nami, tak jak na program rozrywkowy przystało. Są jednak tacy, którzy doszukują się skandalu czy sensacji. Jestem w stanie zrozumieć, jeśli są to osoby pełniące obowiązki dziennikarzy, bo dostają wynagrodzenie za wierszówkę, ale że są też inni, którzy uderzają w wysokie tony... Jaka to wiara? Jak krucha? Jak powierzchniowa i bezrefleksyjna, skoro może ją obrazić byle pannica wygłupiająca się w programie rozrywkowym ?!. Jak płytko osadzone przekonanie o własnej racji, skoro pojawia się potrzeba palenia na stosie? I straszenie piekłem (to już naprawdę zabawne). Jak mało indywidualnej myśli, poczucia humoru i dystansu, skoro przeważa owczy pęd.
Szczerze mówiąc, jeśli mnie miało by coś obrazić (ba! obraża mnie! moje uczucia religijne, gwałci sic! przekonania moralne i burzy ład społeczny!), jeśli miało by mnie coś poruszyć to zapewne jest to arcybiskup Paetz, który ma pełne prawo zaśpiewać "I can't get no satisfaction", pod warunkiem wszakże, że wystąpił by z grupką małych chłopców. Taki Paetz show boys... A za chór towarzyszyły by mu władze kościelne, tak niechętnie zabierające głos w w/w przypadku. Choreografia też łatwa do ustawienia - z prostym założeniem - zamiećmy wszystko pod dywan, schowajmy trupa w szafie...
_
_