Aktorka serialu Ranczo, Sylwia Gliwa, była niedawno widziana w towarzystwie swojego byłego faceta Borysa Szyca w warszawskiej winiarni. Po spotkaniu wsiedli do jednej taksówki, mimo że mieszkają w różnych częściach miasta.
Jadąc jedna taksówka płaci się taniej - tłumaczy się Gliwa w rozmowie z Na żywo. Ktoś może podwieźć kogoś, a potem pojechac do siebie. I oszczędzić w ten sposób 5 złotych za pierwszy kilometr. Nie jestem rozrzutna. W tym zawodzie dziś masz pracę, a za dwa dni trzyletnią przerwę. Nie lubię denerwować się, że nie będę miała na chleb.
To słuszne rozumowanie. Jeszcze oszczędniej by wyszło gdyby jeździła z Szycem nocnym.
Spotkanie w publicznym miejscu to potajemna schadzka? - obrusza się aktorka. Piliśmy wino, jak to w winiarni. Kiedyś się kochaliśmy, to prawda. Spędziliśmy ze sobą kilka ważnych lat. Ale dzisiaj tylko się kolegujemy. Poza tym już nigdy nie chciałabym być z aktorem. Pociągają mnie mężczyźni, którzy mogą mnie czymś zaskoczyć.
Rzeczywiście Borys Szyc wydaje się do bólu przewidywalny - zagra jakąś rolę, potem pójdzie się uchlać, pobije kogoś i tak w kółko.