Pod koniec zeszłego roku wyszło na jaw, że ministrowie rządu Prawa i Sprawiedliwości przyznali sobie łącznie 200 milionów złotych nagród, jak tłumaczyli, za ciężką i uczciwą pracę. Ponieważ wypłata premii zbiegła się w czasie w rekonstrukcją rządu, w kilku resortach, między innymi środowiska, gigantyczne nagrody otrzymali zarówno dotychczasowi ministrowie, zwolnieni przez nowego premiera za nieudolność, jak i nowi, którzy dopiero co objęli urząd. Więcej: Ministrowie przyznali sobie 200 MILIONÓW premii. "Najbardziej hojny był Mateusz Morawiecki"
Następca Jana Szyszki, Henryk Kowalczyk na dzień dobry dostał ponad 60 tysięcy złotych. Podobną kwotę otrzymał sam Szyszko, uważany za większość Polaków za jednego z najgorszych ministrów w historii.
Jak się okazuje, to nie jedyne wydatki, jakie ponieśli podatnicy w związku z działalnością resortu środowiska. Jak już pisaliśmy, podporządkowany mu Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska postanowił z pieniędzy obywateli sfinansować swoim pracownikom operacje plastyczne. Zobacz: Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska sfinansuje pracownikom… operacje plastyczne. "Zarząd dostanie 30 procent zniżki na lifting"
Ze sprawozdania finansowego wynika, że pracownicy MInisterstwa Środowiska często i chętnie korzystali ze służbowych kart płatniczych. W dwa lata przehulali 1 mln. 817 238 złotych.
W 2016 r. urzędnicy resortu środowiska mieli do dyspozycji 143 karty, w 2017 - 123 - ujawnia Super Express. Kto dysponował kartami? Jeden z naczelników wydał 57,3 tys. zł na artykuły spożywcze czy drobny sprzęt AGD i RTV. Z kolei inspektor przeznaczył 83 tys. zł na artykuły biurowe i przemysłowe, w tym bilety komunikacji miejskiej. Kartami dysponowano również w Krajowym Zarządzie Gospodarki Wodnej, podległym Ministerstwu Środowiska. Elektromonter z Wrocławia wydał 105,7 tys. zł, między innymi za usługi hotelowe, a robotnik budowlany ze stolicy Dolnego Śląska 23,3 tys. zł. On też wydawał na "usługi hotelowe związane z delegacjami".
Na szczęście Beata Szydło już wyjaśniła Polakom, że "te pieniądze im się po prostu należały", zaś prezes Prawa i Sprawiedliwości apeluje, by nie szukać skandalu tam gdzie go nie ma.
Bardzo się cieszę, że wystąpiła w Sejmie i gratuluję jej tego - wyznał Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla portalu wPolityce. Nie można popadać w szaleństwo. Mamy do czynienia z legalnymi nagrodami za ciężką i uczciwą pracę dla ludzi, którzy z tymi zjawiskami [pazerności] walczyli. Absolutnie nie jest to skandal .
Jeden z posłów PiS-u, Paweł Kosztowniak postanowił nawet udowodnić, że poprzedni rząd nakradł o wiele więcej, jednak wyszło tak sobie. W odpowiedzi na jego interpelację Kancelaria Premiera udostępniła finansowe sprawozdanie dotyczące nagród, które rząd PO i PSL wypłacił swoim ministrom. Okazało się, że w latach 2010 -2015 zdarzyło się to tylko dwa razy. Przez te lata trzej ministrowie dostali łącznie 25 tysięcy złotych. W roku 2010 oraz latach 2013 - 2015 rząd Tuska nie wypłacił ani jednej premii.