Wystarczy raz spojrzeć na Jolę Rutowicz aby wiedzieć, od czego jest uzależniona. Po pierwsze lateks, po drugie tipsy i mocny makijaż, a po trzecie – opalenizna. Nie wiemy, jaki wpływ miał na to fakt, że przez długi czas "ogólnie pracowała w solarium", ale wygląda jakby ktoś ją w nim zatrzasnął.
Co prawda ostatnio na prezentacji par Gwiazdy tańczą na lodzie pokazała się trochę bledsza, ale uspokajamy – Jola dba o utrzymanie opalenizny na przyzwoitym poziomie. W tym wypadku koloru zjaranej frytki. Nasza czytelniczka opisuje swoje niedawne spotkanie z Rutowicz, które miało miejsce właśnie w solarium:
Ostatnio spotkała mnie mała niespodzianka - mówi pracownica solarium w centrum Warszawy. Obsługiwałam swoją koleżankę po fachu i gwiazdę polskich mediów w jednym, Jolę Rutowicz. Przyjechała czarnym audi TT ze złotymi felgami. Gdy usłyszałam, że chce wejść do kabiny na dwadzieścia minut, byłam w lekkim szoku. To bardzo ryzykowne, ale Jola stwierdziła: "Moja skóra jest już przyzwyczajona i muszę chodzić na tyle, bo inaczej nie będzie widać różnicy."
Nie wątpimy. Skończy pewnie ze "skórą słonia" - pomarszczoną i nie do odratowania.