Miłość Krzysztofa Rutkowskiego i Mai Pilch zaczęła się sześć lat temu, krótko po rozstaniu Krzysia z Luizą, byłą zakonnicą, która próbowała się przez niego zabić, grożąc rzuceniem się z okna na dziewiątym piętrze Collegium Jana Pawła II Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Na szczęście nie doszło do tragedii. Krótko po próbie samobójczej Luizy, Krzyś doszedł do wniosku, że związek z nią jest jednak nie na jego nerwy i poszukał ukojenia w ramionach szkolnej koleżanki Luizy, Mai Pilch. Chociaż, biorąc pod uwagę oskarżenia o zdrady, rzucane przez Luizę z dziewiątego piętra uniwersyteckiego budynku, niewykluczone, że w łóżku Mai znalazł się nawet wcześniej.
Od tamtej pory Pilch, ze zmiennym szczęściem, próbuje nakłonić Krzysztofa do ślubu. Niestety, urodzenie mu dziecka nie wystarczyło. Krzysztof ma doświadczenie z kobietami, stosującymi taką metodę. Z poprzednią, która twierdziła, że co do minuty pamięta chwilę, w której ją zapłodnił, procesował się przez dwa lata.
Maję na szczęście potraktował łagodniej. Dla świętego spokojuobiecał nawet, że ożeni się z nią jeszcze w tym roku.
Teraz kombinuje, jak się z tego wykręcić.
Chętnie przełożyłbym tę ceremonię na później, chociaż już zarezerwowałem dwa terminy w hotelach u swoich przyjaciół - wyznaje w Twoim Imperium. Czuję, że się nie wyrobię. Nie mam nawet czasu wybrać się po garnitur, a co dopiero nadzorować przygotowania do takiej imprezy. A chcę, żeby to było z pompą.
Na otarcie łez zaproponował Mai egzotyczną wycieczkę i "shopping" bez limitu, a także urządził jej wystawne urodziny, w kameralnym gronie: tylko oni, syn i fotoreporter tabloidu.
Ja nie rzucam słów na wiatr - zapewnia Krzyś. Między mną i Mają wszystko w porządku. Nawet zapisaliśmy się na lekcje tańca, żeby pięknie zatańczyć walca.
Czekamy w napięciu na kolejne odcinki relacji z ich życia osobistego. Czujemy się trochę, jakbyśmy już z nimi mieszkali.